Czy można wierzyć blogerowi?
Są takie momenty, kiedy przeglądam Instagram i zachwycam się każdym zdjęciem. Zatrzymuję się i powtarzam sobie: „Też tak chcę”. Po chichu, w głębi serca zazdroszczę autorowi ujęcia, kadru, stylu. Na szczęście to tylko chwilowe. Ostatnio jednak widzę często zazdrość i hejt. Spotykam się z hasłami: „Ta to ma dobrze… Co ona może ona widzieć o życiu? Wszytko ma, dom, urodę, kasę i jeszcze dom z ogródkiem…” Tak łatwo jest kogoś ocenić i nadać mu etykietę, a często, przy okazji, zmieszać z błotem. Przykre.
Lubicie ładne zdjęcia? Zdjęcia naleśników z truskawkami, ciepłej szarlotki z lodami, takie, co od razu chce się spróbować? Wnętrza i otoczenie, które zapierają dech w piersiach? Niepowtarzalny styl, ciuchy, gadżety, które chcesz mieć, bo fajne, bo Anka je ma, to czemu ja mam nie mieć? Zdjęcia dzieci?
Na nich wszystko wygląda inaczej. Ładniej. Na zdjęciu możemy pokazać się właśnie tak, jak chcemy. Czy to dobrze? Nie wiem. Dla mnie fotografia to uchwycenie momentu, chwili, którą chcę coś przekazać, coś powiedzieć i którą chcę zapamiętać. Szczególnie w naszej rzeczywistości, która opiera się na pędzie przed siebie za pieniędzmi, za sławą, wyrywaniu sobie z gardeł zleceń, kampanii. Wystarczy jeden pstryk. Sprawia, że uczę się doceniać to, co mam.
Tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak wygląda życie osoby, która uśmiecha się ze zdjęcia. Bo bywa różnie. Chociażby fotografie z wakacji. Niby każdy radosny i wypoczęty. Przecież masz plażę, opalone ciało, uśmiech od ucha do ucha. A za aparatem – płacze dzieci, bo jedno chce balon, drugie – loda, a na ciebie, z braku siły, przestają już działać ich manipulacje. No i co? Mam zrobić sobie zdjęcie, jak jestem przemęczona, z kwaśną miną? A w tle uchwycić dzieci, które ryczą i są brudne od czekolady i piasku? Jakbym oglądała tylko takie zdjęcia, to pewnie po kilku latach miałabym do siebie pretensje.
Zdjęcie, jest dla mnie przekazem i wiadomością od autora, czymś, co pokazuje nam świat, to, w jaki sposób widzi daną chwilę i jakby chciał ją zapamiętać. To przecież zdjęcie, które wyląduje w rodzinnym albumie będzie cząstką, która po nas pozostanie.
Nie oceniajmy czyjegoś życia po pięknej okładce ;-)!
Miesiąc zblogowAny (6/7/8): lekko spóźniony letni kwartał, cz. I - Świat zblogowAny
9 września 2015 @ 08:13
[…] – coś dla blogerów. Zacznijmy od tego… czy można wierzyć blogerowi? Jeśli można i skoro wielki e-podręcznik dla początkujących blogerów już znacie, […]
Kasia Szreder
13 lipca 2015 @ 20:03
Prawda jest też taka, że do rodzinnego albumu nie wkładamy zdjęć, na których uwiecznione są przykre momenty. Nie to jest warte zapamiętania i wspominania. Tak samo na instagramie. Mój co prawda nie zawiera pięknych zdjęć i jest trochę traktowany po macoszemu, ale lubię przeglądać na nim fotografie, które inspirują i poprawiają humor 🙂 Piękne kadry 🙂
Adrianna Zielińska
30 czerwca 2015 @ 10:26
Dlatego bardzo istotne jest tu rozdzielenie podziwu (który jest świetnym uczuciem i bardzo potrzebnym, chociażby ze względu na nierzadko motywacyjne działanie) i zazdrości, najczęściej zamienionej w hejt, czyli nic innego jak uświadomienie sobie własnych braków i słabości – a przecież nie wylejemy frustracji na samych siebie. Smutne to trochę. Tak łatwo oceniamy i dissujemy.
Paulina Urbańczyk
28 czerwca 2015 @ 12:17
Świetny tekst 🙂 I zdjęcia oczywiście też. Gdzie byliście na wakacjach 🙂 ?
Vanilla Island
25 czerwca 2015 @ 09:45
Piękne zdjęcia! I wiadomo, że zdjęciami trochę kreujemy rzeczywistość, bo będąc w nawet najpiękniejszych górach mogę sfotografować je ze stojącym na pierwszym planie koszem na śmieci, albo z pięknym kwiatkiem, czy zwierzakiem 🙂
Dariusz Okoń
23 czerwca 2015 @ 16:02
Bardzo często w sieci budujemy określony wizerunek siebie. Śledziłem kampanię prezydencką na…Instagramie. Do odbiorcy docierał ze zdjęć właśnie taki wizerunek kandydata, jaki sobie ustalił. Osobną sprawą jest, że w sieci na zdjęciach nie pokazujemy raczej rzeczy smutnych w swoim życiu, a te pogodne. Wielu z tych uśmiechniętych na co dzień w pracy, na ulicy, sklepie w domu skrywa jakąś depresję. Poza to jedno, życie drugie 🙂 Przydatny temat poruszyłaś 🙂
Blokotek
23 czerwca 2015 @ 15:36
Każdy człowiek ma problemy, nigdy nie jest idealnie. Dlatego ja nie zazdroszczę nikomu, a najwyżej podziwiam. Często okazuje się, że ta „idealna” osoba ma większe kłopoty od nas.
Mrslifestyle.pl
23 czerwca 2015 @ 13:16
Szkoda życia na zawiść i zazdrość, zamiast zazdrościć lepiej zabrać się za swoje życie i ruszyć na przód. Zgadzam się, że ujęte piękne chwile nie odwzorowują rzeczywistości i ciężkiej pracy, którą na co dzień każdy z nas wykonuje by uparcie dążyć do celu. Piękne zdjęcia 🙂
Hai Le z Krasnoludków
23 czerwca 2015 @ 12:09
Zdjęcia zdjęciami, we mnie jest może już wystarczająco dziecka XXI wieku by zakładać z góry, że zdjęcia niejako mają obowiązek „kłamać”, pokazywać rzeczywistość od najlepszej, kolorowej i interesującej strony. Sama chcę takie zdjęcia oglądać i robić, a i często narzekam, że ciągle nie potrafię.
Ale jest też kwestia motywujących postów, i obrazków z cytatami, kiedy oczekujemy od publikującej je osoby, że będzie miała idealne życie i jeszcze zatroszczy się o nasze, doradzi i wysłucha. Wtedy zapominamy, że każdy ma prawo do słabości, potknięć. Niektórzy blogerzy „epatują” pozytywnym tekstem po to by zmotywować i samego siebie i to jest ok. Bloger to też człowiek.
Weronika
23 czerwca 2015 @ 09:22
To prawda, że jak się tak człowiek naogląda, to czasem zazdrość bierze… Ja tak mam, kiedy oglądam projekty innych grafików na Insta. Oglądam i myślę, że też tak chcę, jak on/ona to robi?, pewnie zarabia full kasy… No ale kurczę! Pewnie za kadrem znajduje się sterta nieudanych szkiców i tłum roszczeniowych klientów, wszystko ma swoje zady i walety, a internet daje tylko tę przewagę, że nie musimy pokazywać tych pierwszych i dzięki temu kreujemy sobie lepszą rzeczywistość w oczach innych…
Alexandra
22 czerwca 2015 @ 21:18
Tak działają tego typu strony czy aplikacje. Np instagram. Można kreować się na nie wiadomo kogo, ale po co? Kłóciłoby się to ze mną i moimi poglądami. Ale wiadomo, nie każdy ma je takie same.
Paulina Wyszyńska
22 czerwca 2015 @ 20:55
Świetny tekst. Trochę zajęło mi zrozumienie, że zdjęcia to tylko zdjęcia i nie warto ich zazdrościć 🙂
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 22:26
Dziękuję :* Dobrze zrozumiałaś 🙂 #dobrydetektyw
Justyna Rolka
22 czerwca 2015 @ 20:40
Świetne zdjęcia…a co do tekstu to przybijam Ci piąteczkę;)
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 22:27
Piona :*
Olomanolo.pl
22 czerwca 2015 @ 20:14
Elwi, mąż się spisał, ma plusa za zdjęcia. Brzydkich zdjęć nikt nie chce oglądać, więc jak coś już puszczamy do sieci, to chcemy żeby wyglądało perfekcyjnie i pięknie. Dla mnie moje najlepsze zdjęcia, to te których nigdzie nie publikuję, są prawdziwe i rzeczywiste. Na jednym krzywo stoję, na drugim robię głupią minę, na trzecim Olek płacze, a na czwartym ma buzię pełną ciastek.
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 22:30
Przekażę mu. Ja na wszystkich zdjęciach krzywo stoję i mam garba. I takich zdjęć nie chcę widzieć w swoim albumie 😉 Chociaż przyznaję, że mam zdjęcia Adasia usmarowanego sosem pomidorowym i wygląda słodko.
Lucy eS
22 czerwca 2015 @ 19:54
Ale naleśników z truskawkami będę zawsze zazdrościć. No może poza chwilą, gdy zapycham się swoimi. 😉
Ania Andrzejewska
22 czerwca 2015 @ 21:39
No to samo miałam napisać 😀
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 22:30
Mam, to samo ;D
Szalonooka
22 czerwca 2015 @ 19:34
Myślę że my blogerzy, a przynajmniej większość ma świadomość jak to wygląda w realu 😉 Z czytelnikami i z tymi którzy o blogosferze pojęcia nie mają jest gorzej. Im się wydaje że to co na zdjęciu to w życiu prywatnym 😉
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 20:00
Przecież my blogerzy jemy sushi, jeździmy na konferencje i dostajemy za to kupę kasy 😉 Nie wiedziałaś? 😉
Niepokoi mnie jedna rzecz. Ludzie potrafią ocenić kogoś na podstawie kilku zdjęć lub przeczytanych tekstów.
radoSHE
22 czerwca 2015 @ 20:38
Sushi na każdy obiad, smoothie na każde śniadanie, a wieczorami drineczki z palemką w modnej knajpce koniecznie z hashtagiem #mamamawychodne 😉 Oj ludzie potrafią oceniać, ale w końcu blogerzy nie przypadkiem kreują taką, a nie inną oprawę 😉
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 21:40
Bloger codziennie uprawia Facebooking, a wieczorami bieg po Instagramie 😉 Żyć nie umierać
Szalonooka
23 czerwca 2015 @ 09:20
Myślę że to juz jest choroba cywilizacyjna- ludzie biorą to co im ekran podaj i przyjmuja za rzeczywistość i prawdę. Zero własnej interpretacji, myślenia, analizy. Lenistwo intelektualne level hard.
ugotowani.tv
22 czerwca 2015 @ 19:29
Piękne kadry. A co do tekstu, faktycznie tak często robimy. Czasem nieszkodliwie, po prostu komuś zdrowo zazdrościmy. Ale kiedy to już zawiść, to już nie jest fajnie.
Jak ona to robi
22 czerwca 2015 @ 20:05
Dziękuję.
Szkoda mi jest ludzi, którzy swoje życie opierają na zawiści i zazdrości. Dużo tracą