Jak wychować chłopca na szczęśliwego mężczyznę?
Na pytanie: „Jaki jest Twój partner?”, „Co Cię w nim najbardziej wkurza”, wiele kobiet odpowie: milczy, nic nie mówi, nie dzieli się swoimi uczuciami, nie chce powiedzieć, o co mu chodzi albo jakie ma problemy, nie domyśla się (i wymieni jeszcze sporo innych rzeczy, które je doprowadzają do pasji).
Tak sobie myślę, że starego drzewa się nie przesadza – trudno wpłynąć na nawyki dorosłego i próbować je modyfikować. Jest to możliwe, ale szalenie trudne, bo tak naprawdę to osoba najmniej zainteresowana tematem miałaby pracować nad swoim charakterem. Jemu przecież nie jest źle z tymi przyzwyczajeniami czy wadami, przeszkadzają tylko Tobie, więc ostatecznie to Ty masz problem i musisz z tym jakoś żyć.
Mam nadzieję, że nie trafi mi się zrzędząca synowa, a raczej, że nie będzie mieć powodów do narzekania, bo mam zamiar swoich dwóch chłopców wychować na fajnych, empatycznych, pewnych siebie mężczyzn. To nie jest łatwa rzecz – projekt, który rozpiszemy sobie w tabelce Excela, ustalimy cele na każdy miesiąc, podsumujemy i wygenerujemy elegancki arkusz, który pokaże nam, co naprawdę udało się zrobić. To byłoby zbyt proste. Co prawda nie mam recepty na wszystko i nie wiem, co przyniesie mi każdy kolejny rok życia z dziećmi, bo wciąż się zmieniają, a ja musze się dostosować do ich potrzeb emocjonalnych. Próbować rozmawiać inaczej. To cholernie trudne. Ale możliwe.
Milczenie
Mężczyźni mają problem z powiedzeniem, że ładnie dzisiaj wyglądasz. Na pytanie: „Jak mój występ”, odpowiadają: „Ok”. „Co ci jest?” „Nic”. To samo widzę u swoich dzieci. „Jest ci smutno?” „Nie boli cię coś?” (widzisz, że skręca się z bólu) – „Nie”.
Rozwiązanie jest proste: buduj relacje, buduj relacje. W przypadku dziewczynek jest trochę prościej. W takich sytuacjach pociesza się je, chociaż, z drugiej strony – nie zachęca się ich do odkrywania świata czy podejmowania ryzyka. Pozwala się na to chłopcom, ale znowu oni, kiedy są samotni i smutni, muszą rodzić sobie sami. I automatycznie karze się ich za wyrażanie emocji. Chłopcom daje się do zrozumienia, że oczekuje się od nich sukcesu i że powinni umieć osiągnąć go samodzielnie.
Bliskość i pewność siebie
Każdy o tym trąbi, każdy o tym mówi, ale i tak jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, jak cholernie ważne są bliskość i pewność siebie. Ostatnio mnie zszokowało, jak zniechęca się chłopców do bliskości, a zamiast tego wymaga się od nich rywalizacji i asertywności.
A przecież bliskość to, inaczej mówiąc, bycie razem, wspieranie, wysłuchiwanie, co dziecko ma do powiedzenia! Kiedy jest jej „za dużo”, że dziecko jest postrzegane jako maminsynek. Jeśli lubi bawić się lalkami jest „dziewczyński”, a jeśli przytula się do innego chłopca – jest pedałaem.
Przytulanie chłopców, zabawa lalkami, pisanie wierszy, śpiewanie piosenek to nie przejaw homoseksualizmu. Dziecko sprawdza, testuje. Niestety, kiedy słyszy chichotanie cioć lub babć, odrzuca swoje zainteresowania, bo zaczyna postrzegać je jako „niemęskie”.
Budowanie pewności siebie to nie tylko powiedzenie: „Super, zrobiłeś to!”. To też bycie przy dziecku i wspieranie go w trudnych dla niego momentach, wskazywanie drogi, pomaganie.
Zabawki
Nie mogę zrozumieć, dlaczego ekspres do kawy czy zestaw kuchenny niemal zawsze jest w kolorze różowym, z dziewczynką na opakowaniu. A chłopiec pchający wózek dla lalek wywołuje znaczące uśmiechy.
A przecież chłopcy też by chcieli zrobić herbatę dla mamy czy kolegów. A dziewczynki chętnie by się pobawiły robotami!
Mój mężczyzna
Jaki mężczyzna? Z tego co wiem, moim mężczyzną jest (lub był) ojciec mojego dziecka. A to jest mały chłopiec, który potrzebuje wsparcia i miłości. Nie można z niego robić partnera i powiernika.
Nie mazgaj się
Ile razy to słyszałam… Za każdym razem serce mi pęka. Dziecko płacze nad rozwaloną zabawką lub lizakiem, który upadł. No tak, płacze, bo nie potrafi jeszcze inaczej okazywać złości i smutku. Pozwól mu zapłakać. Dla niego to tragedia, taka, jaką dla Ciebie jest pryszcz na twarzy lub oczko w rajstopach, tylko że Ty potrafisz rozwiązać problem, a dziecko jeszcze nie.
„Kochanie, rodzice maja problem”
„Wiesz, rodzice się kłócą, rozwodzą, a w pracy szef na mnie nakrzyczał…”. Moim zdaniem dziecko nie powinno wiedzieć, co sie dzieje w naszym dorosłym życiu. A tym bardziej znać pikantnych szczegółów. Od tego jest brat, siostra, przyjaciółka. To jest nasz świat i nasze problemy. Dziecka to nie dotyczy. Dla nich zmartwieniem powinien być wybór koloru autka, a nie to, że tata zdradza mamę. To tylko przykład. Jeżeli jest to konieczne, rozmawiajmy z dziećmi o sytuacji, ale nie wchodzimy w szczegóły tylko dlatego, że nie mamy z kim rozmawiać, a dziecko staje się najlepszym słuchaczem.
Matka-służąca
Podadzą, posprzątają – rodzice robią za służących własnego dziecka. Po kilu latach takiej niewolniczej pracy Twoje przeziębienie będzie dla dziecka końcem świata. Jak możesz zachorować? Przecież masz mu zrobić obiad! Od najmłodszych lat uczmy dzieci obowiązków i odpowiedzialność za swój bałagan. Oczywiście – stosownie do wieku, bo dwulatek na pewno nie posortuje skarpetek ;). Odpowiedzialność i obowiązki uczą szacunku do pracy innych i pewności siebie.
Codziennie staram się pamiętać o tych punktach. Uświadamia mi to jeszcze bardziej, jak łatwo skrzywdzić dziecko jedną pierdołą, która może odbić się na jego psychice i zaważyć na całym dorosłym życiu. Być może, kiedyś nie zostanie wybitnym uczonym, bo odebrałam mu pewność siebie. Może nie zostanie poetą, bo nauczycielka śmiała się z jego zamiłowania do literatury, uważając, że jest niemęskie…
Najważniejsze jest to, by wiedzieć, co robić. A wiemy, prawda? Skoro wiecie – olejcie te wszystkie punkty i zdajcie się na swoją intuicję :)!
Olga Komorowska
28 lutego 2016 @ 18:17
„Nie mazgaj się” ten zwrot moim zdaniem strasznie niszczy chłopców. Mają być silni, nie wolno im zapłakać. Ale dlaczego? Przez to duszą w sobie swoje uczucia. Nie potrafią się otworzyć. A pomoc w domu świetna sprawa! Rozwiesić pranie, wyrzucić śmieci, umyć patelnię, pójść zrobić zakupy. Chłopak musi wiedzieć co jest w domu do zrobienia. Janek te rzeczy robi :-))))
Joanna
10 lutego 2016 @ 12:03
Mój syn ma 7 lat. Jak był młodszy bardzo chętnie bawił się także lalkami, miał swoją kuchnię, gdzie pichcił dla nas rozmaite smakołyki, zestaw do sprzątania… Wielokrotnie słyszeliśmy, że powinien bawić się samochodzikami i pistoletami. Tych drugi NIGDY nie miał i nie chciał mieć. Uważa, że w broni i zabawie nią nie ma nic fajnego. Dzisiaj chętnie z nami sprząta, z pasją przygotowuje posiłki, kocha książki i spełnia się w muzyce klasycznej. Jego marzeniem nie jest zostać strażakiem, policjantem, czy superbohaterem. Chce pracować w fundacji prozwierzęcej. Jest bardzo empatyczny. Wie, że zawsze może na nas liczyć, chociaż czuje, że czasami trudno mu porozumieć się z chłopcami w szkole, z uwagi na odmienne zainteresowania. Oczywiście żaden z niego aniołek 😉 ,różki musimy mu piłować 😉 Jest szczęśliwym, mądrym chłopcem i z całych sił pragniemy, by tak pozostało.
Jak ona to robi
11 lutego 2016 @ 22:37
Pięknie opisałaś swojego syna. Wzruszyłam się … oj bardzo.
Agnieszka
9 lutego 2016 @ 20:55
Mój Miki ma kuchnię i ekspres do kawy, łóżeczko dla misiów i turkus na ścianie – bo to taki wesoły kolor, niestety nie wszystkim się to podoba i szczególnie łóżeczko dla misiów i kuchnia jest niekoniecznie miło przez niektórych komentowana, na szczęście nie przejmuję się tym, tylko pozwalam Dziecku wybrać to, co go najbardziej interesuje. Jestem zdania, że zabawki nie mają płci, tak samo jak kolory i dlatego Wojtek ma różową koszulę, a Miki nosi polo w różowe paski i wszyscy jesteśmy z tego powodu szczęśliwi 😉 bardzo chciałabym go wychować tak, aby znał swoją wartość – jak jego Tata 😉