Moje dzieci nie muszą mi za nic dziękować
Wyobrażasz sobie, że wystawiasz rachunek swojemu dziecku i mówisz: „Drogie dziecko, za 20 lat wychowania, dogadzania, za twój płacz, bunt, za to, że musiałam zrezygnować z pracy, za to, że przytyłam, że moje cycki przypominają skarpety, musisz mi teraz oddać miliony złotych”? W końcu:
- tyle pieniędzy włożyliśmy w twoją edukację;
- poświęciłam się, a ty mi się tak odwdzięczasz!
Z tego co wiem, podpisałam już jedną umowę na naście lat, ale z bankiem. Nie przypominam sobie, żebym, powołując syna na świat, zawarła z nim kontrakt i uzgodniła, że po 20 latach należą mi się podziękowania za to, że go urodziłam, wychowałam i wyedukowałam.
Wystawić rachunek sumienia
Trudno mi jest sobie wyobrazić sytuację, w której za miłość, pocałunki, słowo „kocham cię”, za pierwszy wyrwany ząb, narysowanie na bloku rysunkowym rodziny nie chcę nic, a za „złe” rzeczy, za „inwestowanie” w wychowanie, za mój pot, łzy, ból żądam od moich pociech całowania po stopach, szacunku, dbania o mnie, dziękowania za to, że żyją…
Dzieci są najlepszą inwestycją na starość
Wychowując dzieci, a raczej inwestując w nie, wpajając równocześnie, że na starość będziemy potrzebować ich pomocy, to krzywdzimy nasze pociechy. Przecież to nie opiekunki ani gosposie. Chcę, żeby, gdy się zestarzeję, moje dzieci przychodziły do mnie na kawę, na obiad, porozmawiać, czuły się w swoim domu rodzinnym dobrze, by tęskniły za tym miejscem, za mną. Nie oczekuję, że będą mi zmieniać pieluchy. Wychowuję ich, nie kalkulując, co z tego będę miała. Jedyne, na co mogę liczyć, to bezinteresowne wsparcie i troska.
Poświęcenie?
Dzieci to owoc naszej miłości. Razem tworzymy szczęśliwe małżeństwo, rodzinę. Choć nie jest łatwo, dzieci mamy temperamentne, energiczne, uśmiechnięte, odważne, wesołe i optymistyczne, cieszymy się z tego, że są takie, a nie inne – wiemy, że poradzą sobie w życiu.
Potrafią tupnąć nogą i postawić na swoim. Nie powiem, czasem doprowadza mnie to do szału;). Rodząc dzieci, wiedziałam, że wiąże się to z odpowiedzialnością, z trudami, z koniecznością wychowania i wiedziałam, że nie będzie lekko. W praktyce okazało się, że jest nawet trudniej, niż mi się wydawało. Dziecko to odrębny byt – okazuje się, że może mieć swoje zdanie, może się buntować. Teoretycznie wszystko to było dla mnie jasne, ale praktyka okazała się dosyć trudna – do tego stopnia, że wątpiłam w swoje możliwości i czułam, że intuicja rodzicielska zawodzi… Mimo wszystko walczyłam z całych sił, czytałam edukowałam się, jeździłam do psychologa…
Moje dzieci nie muszą mi za nic dziękować. Stawiać pomnika, całować po rękach… Za nic nie muszą dziękować. Z wychowaniem jest jak z wygraną w totolotka. Codziennie uczysz, edukujesz swoje dzieci, bombardujesz je miłością, a i tak tak naprawdę nie wiesz, czy wygrasz los na loterii, który nazywa się „szczęśliwe dorosłe dziecko”.
Milena Wysocka
11 października 2016 @ 21:29
Szkoda, że moi rodzice nie korzystają z internetu, bo te pieluchy na starość są przerażające…
Jak ona to robi
21 października 2016 @ 21:35
Rozumiem, że musisz zajmować się rodzicami?
Milena Wysocka
22 października 2016 @ 17:56
Jeszcze nie (50l i 55l), ale od bardzo dawna słyszę, że będę musiała się zajmować nimi (rodzicami) na starość. Nie miała bym nic przeciwko, tylko chodzi o fakt, że ciągle to słyszę, przytłaczające…
Ania | Primo Cappuccino
31 października 2016 @ 15:36
Ja, gdy tylko usłyszę choćby przebłysk takiego myślenia, mówię, że kto wie czy ja w ogóle dożyję ich starości 😉 Rozmowa cichnie i tyle. Nic nie mogę obiecać, bo to co dostaję, daję dalej, swoim dzieciom. Nie po to, żeby mi się odwdzięczyły, ale dlatego, że to najlepsze, co mogę dla nich teraz robić. Jestem mamą, po prostu.