(nie)Zła mama
Zmieniło się moje postrzeganie świata. Zdecydowanie – przestałam martwić się błahostkami, olewam nieuzasadnioną krytykę. Nie przejmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu.
Z mojej twarzy można wyczytać, stres, pośpiech, żal, smutek. Widać złe wspomnienia, do których nie chcę wracać. Codzienne zadania wypełniające mój kalendarz wyraźnie odbijają się na mojej wątrobie, tak jak stres i pośpiech, towarzyszące mi każdego dnia.
Śniadanie, praca, przedszkole, rehabilitacje… Rutyna.
Wieczór jest zarezerwowany tylko dla mnie. Teoretycznie. Tak naprawdę zazwyczaj wypełniony jest projektami i pracą dodatkową. Bo niby kiedy mam to zrobić, jak nie wieczorem?
Tylko ode mnie zależy, w jaki sposób wykorzystam tych kilka godzin. Żeby nie zwariować skupiam swoją energię na działaniach, które nie zawsze są dla mnie rzeczywiście przyjemne, ale pomimo wszytko, brnę dalej. Bo wiem, że mogę. Chcę. Nie poddaję się. W mojej sytuacji jest to szalenie trudne, ale mimo to nie chcę rozpaczać i myśleć, dlaczego spotkał mnie taki los .
Pewnie, że czuję, że brak mi energii. Nie jestem tak błyskotliwa jak kiedyś, nawet taka prosta czynność jak pisanie wiadomości sprawia mi trudność. Zaczynam mówić do ludzi innym językiem, mam wrażenie, że nie jestem rozumiana.
Przerwa? Co to znaczy przerwa? Każda matka wie, że nie ma urlopów, nie ma przerw. Nie mogę wyjechać. Czy żałuję? Nie. Tylko nie spodziewałam się dodatkowego obciążenia, jakim jest choroba dziecka.
Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy w mojej sytuacji, mogę sobie pozwolić na pracę i jak daję radę. Czy ja daję radę?
– No daję, muszę.
– Podziwiam cię, ja to bym się złamała
– Kurczę, nie mam czasu na depresję, na zamartwianie się. Codziennie wieczorem łzy same cisną mi się do oczu. Codziennie walczę ze swoimi słabościami. Codziennie analizuję sytuację, codziennie szkoda mi mojego dziecka. Bo musi być codziennie dzielne i stawiać temu wszystkiemu czoła. Nie powie, że mu się nie chce ćwiczyć. Nie wie, co to jest dzieciństwo bez pracy, bez lekarzy…
Znasz to uczucie?
Czasami jest mi strasznie źle. Bieganie po lekarzach, stres. Mam ochotę zamknąć się w szafie i nie wychodzić. Nawet do takiej słabość nie mam prawa. Jesteś siłaczką – słyszę. Przecież „Jesteś mamą. Dasz radę” to wystarczająco krzepiące zdanie…
Co jest z Wami?
Nie wiem, co jest z naszym społeczeństwem. Jeżeli widzimy na ulicy mamę, która podnosi głos na dziecko, wydajemy werdykt. Zła matka! Co to za matka?! Jak można tak traktować dziecko?!
Łatwo jest oceniać ludzi z boku. Może jest najwspanialszą matką pod słońcem, ale akurat ma zły dzień? Jest zmęczona? Miała ciężką noc? Nie tak trudno o słabszą formę psychiczną i o brak cierpliwości do swojego dziecka.
Kolki, problemy, nieprzespane noce, stanie w kolejce w zaawansowanej ciąży. Nikt nie pomoże. „Ja się męczyłam. to i ty się pomęczysz.”
Inne matki w szkole, w przedszkolu, zawsze wychwycą twój słabszy dzień. Nieuczesane włosy dziecka, plamę na bluzce, niezawiązane buty. Kolejny powód, żeby poczuć się lepszą…
Nie możesz chcieć czegoś więcej, bo zostaniesz napiętnowana przez społeczeństwo.
Matka nie może mieć słabości, nie może krzyknąć, wyjechać… Nie może wszystkiego olać.
Odpoczynek?
Może zamiast wydawać nieuzasadnione werdykty i z góry skreślać matki powinno się zadbać o ich psychikę i samopoczucie. Przecież tak naprawdę to od niego zależy, jak będzie wyglądać dom i dzieciństwo jej dzieci.
Matka nie może czuć się zrezygnowana, sfrustrowana, zmęczona?
Wyjście na drinka z koleżanką nie sprawia, że jestem nieodpowiedzialną matką. To, że chcę pracować, nie oznacza, że kariera jest dla mnie najważniejsza.
Dlatego nie dajmy sobie wmówić, że robiąc coś dla siebie zaniedbujemy dzieci. To nieprawda. Mówmy o sowich potrzebach, mówmy o tym, że chcemy odpocząć, pracować. Jeżeli będziemy milczeć i nie podzielimy się swoimi troskami, nikt się nie domyśli!
Żłobek, a rozterki matki
10 września 2015 @ 08:52
[…] Nie chcę tak! Za bardzo kocham życie, za bardzo kocham swoje dzieci, żeby ten czas dzielić. Zła matka? Przecież nie da się być w dwóch miejscach na […]
Małgorzata Stryjecka
14 grudnia 2014 @ 20:44
tak tak , 🙂
Pani Strzelec
8 grudnia 2014 @ 22:44
Ostatnio miewam chwile, kiedy właśnie wyczerpuje się cierpliwość. Bo: Ostatnia przespana noc? Dawno. Czy mogę wyjść z domu, jeśli nie mogę już słuchać marud i jęków? Nie. – No, bywają chwile, że chcę krzyczeć, gryźć i wyrywać parapety. Tak jest.
Adrianna Zielińska
7 grudnia 2014 @ 11:27
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak inne matki postrzegają siebie wzajemnie, np. we wspomnianych przez Ciebie przedszkolach, nie mam dzieci, więc nie mogę mówić o własnym doświadczeniu. Ale gdy o tym pomyślę i przypomnę sobie strzępki zasłyszanych rozmów, to „plotki” i krytyka gonią siebie ile sił. Łatwo dostrzega się błędy innych, jakiekolwiek niedociągnięcia, łatwo się to krytykuje, ale wtedy te matki najczęściej zapominają o swoich potknięciach, podniesionym tonie, krzyku, co z tego że w zamkniętym mieszkaniu, żeby ludzie nie słyszeli i nic złego nie powiedzieli, ale to jest i dotyka wydaje mi się że każdą matkę bo wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, ta sama glina. Potrzeba tylko więcej pokory i zrozumienia, a także wspomnianego przez Ciebie braku pochopnego osądu. Każdy ma prawo do szczęścia, a dopóki nikt na tym nie cierpi – wręcz nie wolno nam tego negować. Trzymam za Ciebie kciuki!
Różowa Klara
5 grudnia 2014 @ 22:09
Niestety takie jest nasze społczeństwo. Skoro podnosi głos na dziecko, to zapewne jakaś patologia, matka, która bije, wyżywa się na dziecku. Leży na ziemi, więc pewnie jakiś imprezowicz, który nie potrzebuje pomocy a odsypia itd. Prawda jest taka, że ludzi często kierują się stereotypami, prostolinijnym myśleniem a tak jak piszesz wystraczy słabszy dzień, przemęczanie i poziom frustracji wzrasta. Osobiście wychodzę z założenia, że wszystko co nas spotyka w życiu ma jakiś cel i mimo, że bywa ciężko pojawiają się słabsze dni, łzy, to warto walczyć i iść do przodu.
Jak ona to robi
7 grudnia 2014 @ 11:16
Zdaje sobie sprawę, że to co Nas spotyka ma jakiś cel. Mimo to cały czas zadaje sobie pytanie – dlaczego?
Czasami miewam słabsze dni i muszę sobie pozwolić na chwile słabości. Na dłuższą metę narzekanie i płakanie nic nie pomoże. Trzeba iść do przodu
Różowa Klara
7 grudnia 2014 @ 15:53
Dlaczego? Widocznie tyle jesteś w stanie unieść 😉 Czasami warto dać sobie upust popłakać, ponarzekać, ale masz rację nie jest to sposób na dłuższą metę.
KasiaSkibińska-Zając
5 grudnia 2014 @ 22:00
Chłopcy są szczęściarzami, że mają taka wspaniałą, mądrą i kochającą Mamę…pozdrawiam:*
Jak ona to robi
7 grudnia 2014 @ 11:17
Dziękuję :*
Wedding Planner
4 grudnia 2014 @ 21:40
Mam nadzieję, że twoja sytuacja wkrótce się poprawi. Jesteś silna i stawisz czoła przeciwnością!
Jak ona to robi
7 grudnia 2014 @ 11:17
Dziękuję 🙂
Muszę. Nie mam wyboru.