Nuda jest potrzebna każdemu dziecku
Nigdy nie było mowy o spontanicznych wakacjach, bez planowania i typowej organizacji. Każda trasa, każda wycieczka – wszystko zorganizowane, byleby nie stać i nie myśleć, byleby się nie nudzić. Cała ta szopka, trwająca kilka lat, była nie do wytrzymania. Mąż wzdychał i łapał się za głowę. Przełykając ślinę, pytał „I co jeszcze?”.Patrząc z tej perspektywy, nie miał łatwo, więc należą się mu ukłony. Lovam Cię, Mężu!
Ale już nie jestem taką zołzą. Co to, to nie. 😉 Po prostu życie jakoś szybko weryfikuje, na co należy zwracać większą uwagę, a co najzwyczajniej olać. Ponoć takie postrzeganie nazywa się dojrzałością albo inteligencją emocjonalną… Zwał jak zwał, w związku z chorobą syna pewnej nocy trafił mnie piorun i od jego blasku doznałam olśnienia. Gdyby nie to, pewnie dalej byłabym osobą, która przechodzi obojętnie obok tego, co ją otacza, żyje z dnia na dzień, oferując dzieciom i sobie multum atrakcji, stymulacji, rehabilitacji, bo przecież nie można tracić czasu – trzeba działać!
Tak było jeszcze kilka miesięcy temu. Teraz zmieniłam sposób myślenia i zaczęłam inaczej korzystać z kalendarza. Nie zapisuję sobie miliona rzeczy do zrobienia w ciągu jednego dnia, pożegnałam wszystkie podręczniki i książki. Wsłuchuję sie w swoją intuicję, przypominam sobie swoje dzieciństwo i to, jaki wpływ na to, jaka jestem, miało zachowanie moich rodziców. A mam tu na myśli zajmowanie się dziećmi podczas wakacji.
Nuda jest potrzebna każdemu dziecku
Nie chcę latać nad moimi i dziećmi jak helikopter.
Nie chcę stać nad piaskownicą kazać bawić się samochodem lub zrobić dla mamusi pyszną babkę. Przecież dziecko to nie robot, który czeka na polecenia…
Nie chcę kupować pierdyliona zabawek
Nie chcę ciągać dzieci po wszelkich atrakcjach w mieście tylko po to, żeby na maksa wykorzystać ich chłonny mózg, tylko po żeby doświadczyły wszystkiego każdą swoją kończyną.
I tak jest od jakiegoś czasu. Pozwalam im kąpać się w zimnym morzu, chodzić boso po kałużach, tarzać się w piasku. Daję im luz, którego bardzo potrzebują, bo po takiej dawce (kontrolowanej) samowoli nagle są wyciszeni. Serio. Nie powiem, że mogę na to patrzeć zupełnie spokojnie, bo od razu w myślach piętrzy mi się sterta prania i mnóstwo par spodni do zaszycia. Ale ciekawość i testowanie po prostu wpisane są w dzieciństwo.
Najważniejsze jest dziecko
Zaharowujemy się na amen, żeby zapewnić dzieciom atrakcje, kupujemy multum zabawek, organizujemy zajęcia, przygotowujemy scenariusze zabaw, a tak naprawdę niewiele potrzeba, bo natura, uwaga, cierpliwość i miłość to recepta na wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa.
O przyszłość dzieci tu chodzi
Przestymulowane dziecko, to złe dziecko. Zbyt emocjonalne, „rozwydrzone”, sprawiające wrażenie mniej grzecznego od innych dzieci. Z drugiej strony, jak tu nie dbać o rozwój swojej latorośli, skoro ze wszystkich stron jest się bombardowanym hasłami: „Nie przegap, wesprzyj, rozwijaj, zadbaj o talent, wspomagaj”. Żyjemy w ciągłym strachu, żeby tylko czegoś nie zaniedbać lub nie pozostawić swojego dziecka w tyle. A dzieci są tylko dziećmi i płacą wysoką cenę za takie myślenie.
Korpoludki i trybiki
Dzieci mają prawo, a nawet muszą się nudzić, po to, by potem potrafić się sobą zająć, budować swoją samoocenę i kreatywność. Nie pamiętam, żeby moi rodzice cały czas koncentrowali się na moim rozwoju. Owszem, wspierali, doceniali. Ale bardzo dużo bawiłam się sama. Wchodziłam w tryb marzeń i fantazji, tworzyłam domki, radio, pisałam nawet gazetę na podwórku. Było tego mnóstwo i do dziś wspominam ten czas z wielkim sentymentem.
Nie masz czasu wypić kawy, nie masz czasu wyjść do toalety? Dzieci często żądają od nas uwagi i zainteresowania, bo jak mama siedzi, to coś jest nie tak. Sama miałam z tym trudności. Kiedy chciałam usiąść i dopić kawę, moi synowie nagle od razu czegoś ode mnie chcieli. Dzięki paru trikom zniwelowałam ten problem. Zaczynają powoli szanować to, że mam prawo zjeść obiad. A oni muszą się dostosować i poczekać.
Łatwo mówić, gorzej zrobić
To, o czym piszę, nie jest łatwe. Cały czas pracuję nad tym, żeby nie dać się presji społeczeństwa, no i własnej. Tak sobie myślę, że dzieci, które się nie nudzą, bo rodzice cały czas oferują im mnóstwo zabaw, to przyszli ludzie „niepełnosprawni” życiowo. Nie będą potrafili pracować w zespole. Nie będą mogli się odnaleźć w życiu dorosłym, zwłaszcza w pracy, bo sami nie będą potrafili się samodzielnie zorganizować. Mogą mieć postawę roszczeniową. To od razu zmienia nastawienie. A przecież to o przyszłość dziecka nam chodzi, prawda?
Słowo od psychologa:
„Psychologowie definiują nudę jako jedną z najlepszych ścieżek do nauki i szczęścia. Tak zwane uczucie „przepływu” (ang. flow, inaczej doznanie uniesienia, uskrzydlenie) często rozwija się wskutek doświadczenia znudzenia. Przepływ polega na intensywnej koncentracji i zaangażowaniu w wykonywaną czynność przy jednoczesnej minimalnej świadomości świata wokół ciebie i poczuciu, że czas płynie.(…)”.
e-milka
5 lipca 2016 @ 14:31
A wiesz, ze w Niemczech tez sie to nadmierne planowanie, tez te napiete terminarze dzieci coraz czesciej krytykuje. Niektorzy psycholodzy mowia wprost – zostawcie dzieci w spokoju, dajcie im byc dziecmi. Ale ja to dobrze znam i walcze z tym od narodzin pierwszego. Powiedzmy, ze chodzisz z maluszkiem na takie spotkania mam. A tam tyle faaaajnych rzeczy: instrumenty, drewniane zabawki, tory do kulek i nie wiem co jeszcze. A Twoje dziecko wybiera sobie zabawke typu nakretka od sloika z przewleczonym sznurkiem. I sobie tak siedzi, albo lezy cale skupione, a Ty cala wola musisz sie powstrzymac, by go nie oderwac od tego i tych innych cudnych rzeczy nie pokazac. Na szczescie jak slyszysz histeryczne piski innych mam: „Chodz, zobacz, dotknij, a to widziales”, nieco Cie to otrzezwia. A potem wcale nie jest lepiej: plywanie wiadomo wazne jest, a taniec dla dziewczynki przeciez jak znalazl, no i dobrze by bylo jakas sztuke walki, zeby pozniej na podworku szkolnym nie robilo za ofiare, w koncu chuderlaczkiem jest. Angielski znac by trzeba, ale wloski to taka frajda, a moze by tak? A potem gna sie z terminu na termin, a dziecko nie ma czasu laurki dla Dziadka zrobic.
W kazdym razie teoria o zamykajacych sie oknach czasowych juz zostala obalona. Nie ma takich okien. Czego Jas sie nie nauczy, tego Jan ciagle moze sie nauczyc. Ale my to przeciez wiemy, znamy ludzi ktorzy nauczyli sie nowych rzeczy po 30tce, 40tce, ba prawo jazdy zrobili pod 50tke i jezdza bezwypadkowo. Tylko dajemy sie nastraszyc teoriom wyssanym z palca na podstawie zachowan muszki owocowki. A dziecinstwo to przeciez taki krotki okres. Kiedyz sie nudzic, jak nie wtedy?
Świnka
26 czerwca 2016 @ 20:33
bardzo ciekawe podejście! Ja nie umiem się nudzić, dla mnie odpoczywanie zawsze aktywne, to chyba ADHD! 🙂
Kasia
19 czerwca 2016 @ 19:58
Świetny, prawdziwy, szczery wpis. Staram się również wiele rzeczy sobie i dziecku odpuszczać, jakie to fajne się okazało :)Jeden minus chyba zostałam wyklęta już ze społeczności mam, kiedy pozwoliłam mojemu dziecku biegać w skarpetkach i wspinać się na zjeżdżalnie od drugiej strony, kiedy ja sobie spokojnie siedzę na ławce i tak codziennie od miesiąca 🙂 Gdyby wzrok mam na placu zabaw mógł zabijać, byłabym już baardzo martwa 🙂
Jak ona to robi
22 czerwca 2016 @ 12:18
Hehe, znam to. 🙂 Staram się nie przeszkadzać swojemu dziecki i kieruje się tym jak ja bawiłam się na podwórku. A najważniejsze, dziecko samo pokazuje czego mu potrzeba. Jeżeli chce chodzić na boso po trawi czy po piachu, to widocznie jego receptory sensoryczne tego potrzebują. A później się dziwić, że dzieci chodzą na zajęcia z Integracji Sensorycznej. No właśnie dlatego:)