O tym jak przestałam narzekać w jeden wieczór
Zima jest jakaś mało zimna. Śnieg za mokry, a kawa ma za dużo kawy. Sałata jest zbyt zielona, niebo zbyt niebieskie… Można jeszcze długo wymieniać i pewnie dnia by nie starczyło na biadolenie. Podobno wystarczy narzekać 100 razy w ciągu dnia i wchodzi to w krew. Tak samo jest z kłamstwem. Po pewnym czasie sami wierzymy w to, co mówimy.
Staram się dbać o swoje pozytywne nastawienie do życia i go nie stracić. Ale ostatnio i mnie dopadły wątpliwości, co do mojego postrzegania świata i rzeczywistości. Zima się przedłuża, wiosny nie widać, męczą nas choroby i siedzę w domu, który zaczyna przypominać więzienie, a nie miejsce, w którym mam dbać o skórę, komfort psychiczny i równowagę. I w tym całym nastroju próbuję znaleźć choć trochę motywacji do tego, by ruszyć i zabrać się do działania, jakie by ono nie było…
Tyle czasu marnuję na rzeczy błahe i te trochę mniej błahe. Przecież każdego dnia obiecuję sobie, że od jutra zmienię coś w swoim życiu. Przesadzę kwiatek, zacznę ćwiczyć, zacznę dobrze się odżywiać lub zrobię coś kreatywnego. „MAM tę moc”, ale to chwilowe, za chwilę ucieka, ktoś lub coś odbiera ten przypływ ekscytacji i od początku zaczyna się serial pod tytułem: „narzekanie i powrót do rzeczywistości”.
Człowiek to leniwa bestia… Zresztą pewnie przekonałaś się o tym nie raz… Ile razy miałam dokończyć kurs tańca, kurs malowania… Zawsze znalazła się wymówka: tu pogoda, tu dzieci, tu facet, który nigdy nie wraca wcześnie do domu, a przecież o 20 marzę już, żeby pójść spać, a nie żeby zajmować się jakimś pasjami… I tak po 2, 3, 5, 10 latach przyglądasz się rówieśnikom, ludziom z branży i widzisz zmiany, ale, cholera, nie u siebie! Dół, załamka, „życie jest do dupy”, zupełnie pozbawione barw… Wyrzucasz sobie: „Dlaczego mi się nie udało?”, „Gdzie ja wtedy byłam?”
Siła to TY
To ja maluję życie na taki kolor, na jaki bym chciała. I mówię to ja, osoba po przejściach. Są rzeczy, które po prostu mogę zrobić. Mam zdrowie, chęci, motywację, więc dlaczego nic z tego nie wychodzi?
Ten cholerny podpowiadacz, który stoi za naszymi plecami i mówi, co mamy zrobić, byle nie robić, który w dodatku śmie się nazywać dobrym doradcą… To STRACH i PERFEKCJONIZM – przebiegli wrogowie naszej kreatywności, chęci , motywacji do dążenia lepszego Ja. Lista rzeczy, których możemy się bać jest dłuuuga. „Co, jeśli mnie wyśmieją?” „Co, jeśli się ubrudzę?” „Co, jeśli zostanę odrzucona?” „Co, jeśli nie spodoba się to mojej rodzinie?” „Czy nie jestem już stara na takie rzeczy?”
Nic, tylko zamknąć się w domu, wejść pod kołdrę i obserwować życie przez dziurkę od klucza. Tego chcesz?
Przestaję narzekać
Ile razy chciałaś zrobić coś wielkiego? Stworzyć biznes, schudnąć, zmienić pracę, wyjść z domu, zostawić dzieci, być… A ile razy nie udało Ci się to lub po prostu zrezygnowałaś z czegoś, bo nie było wystarczająco kreatywne, szałowe? To strach przed porażką lub perfekcjonizm zabiera nam szansę na rozwój. Rób zatem wszystko, co sprawia, że chce Ci się żyć. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie podcinał skrzydła i sprowadzał nas do parteru. Chcesz napisać książkę albo pójść na kurs tańca? Zrób to. Przecież to nie wyprawa na księżyc. A inni, ich opinie? Zawsze będą osoby, które wiedzą lepiej i przykleją Ci etykietę, ale tak naprawdę warto odpuścić, bo nie żyjemy w idealnym świecie. Idź za ciekawością, a nie za pasją – to mniej obciążające, szczególnie, jeśli próbujesz na siłę stać się pasjonatem jednej rzeczy, na którą akurat jest moda.
Są ludzie, którzy zastanawiają się, czego by w życiu chcieli – nazywamy to marzeniami, ale są też tacy, którzy coś robią, aby te marzenia zrealizować i to nazywamy szczęściem. To od nas zależy więc, czy będziemy marzycielami, czy szczęśliwymi ludźmi… Wstań i działaj, bo nikt, kto zaczyna, nie jest od razu wielki.
Boisz się, że wszystkiego Ci brakuje? To nieprawda – masz wszystko, czego potrzebujesz!
classy_minimal
14 kwietnia 2016 @ 14:35
Jakie to szczęście, ze trafiłam na Twój tekst w momencie, kiedy moja motywacja spadła we wprowadzaniu zmian w swoim życiu 🙂
Emilia Mańk
20 marca 2016 @ 14:39
Aż wstałam i poodkurzałam w pokoju. Od razu milej się siedzi 😀
Lubię Cię czytać.
Jak ona to robi
20 marca 2016 @ 18:59
Tak mała rzecz a cieszy. Prawda?
Oj dziękuję bardzo za komplement 🙂
Emilia Mańk
20 marca 2016 @ 19:28
Pewnie, a ile satysfakcji daje 😀
Magda | Skrytka Magdaleny
14 marca 2016 @ 09:30
Bardzo w punkt 🙂 Trzeba po prostu działać i realizować swoje marzenia. Jak nie wyjdzie – to trudno, ale nie wyjdzie nam na pewno jeśli będziemy tylko marudzić 😉
Kasia Zamieszana
13 marca 2016 @ 10:22
Strach i perfekcjonizm? Dokładnie tak! Ile ja rzeczy odłożyłam w czasie bo się bałam lub jeszcze nie było „gotowe”. I przez to, że odłożone nade mną wisiało, to wstawałam zmęczona i zniechęcona i marudziłam. A moja córka mnie taką widzi i się tego ode mnie uczy. Nie lubię tego i walczę z całych sił
Pani Money
11 marca 2016 @ 20:32
Z natury jestem mega leniem, wszystko przekładam na później, szukam wymówek, usprawiedliwiam się byle argumentem. Potrzebuję takich tekstów jak Twój, żeby wziąć w końcu sprawy w swoje ręce i wprowadzić pozytywne zmiany w swoim życiu! Dziękuję! 🙂
Jak ona to robi
11 marca 2016 @ 22:14
To ja dziękuję. Za tak piękne słowa. Trzymam kciuki za Ciebie. Zobaczysz uda się 😉
Marta Kwapisz
11 marca 2016 @ 16:52
i tutaj właśnie trafiłaś w samo sendo 😉
poruszyłam tent temat ostatnio również u siebie na blogu.
Najczęstszą przyczyną naszych porażek i stania w miejscu jest szukanie wymówek nawet tam, gdzie ich nie ma. Jeszcze zanim zaczniemy działać, z góry wiemy, że z jakiś przyczyn na pewno nam się nie uda. Z takim „optymistycznym” podejściem ruszamy na podbój naszych marzeń i jesteśmy bardzo zaskoczeni, że udaje się wszystkim dookoła tylko nie nam.
pozdrawiam serdecznie 🙂
Agnieszka |ZdrowiePrzezKuchnie
11 marca 2016 @ 11:32
Chyba każdy trochę czasami marudzi i ma momenty letargu! Za dużo mamy na głowie-my, kobiety- i za dużo chcemy zrobić w krótkim czasie. Na szczęście za rogiem wiosna i nowe, optymistyczne natchnienie 🙂
Jak ona to robi
11 marca 2016 @ 22:02
Wielozadaniowość też potrafi być utrapieniem. Ale to temat na inny wpis;)
Iwona Sroka
10 marca 2016 @ 18:33
Czesc Elwira
Przede wszystkim chcialabym powiedziec ze jestes bardzo mloda kobieta a dzielisz sie radami kobiety po 50 ! Jestem pod wielkim wrazeniem jak pieknie ujelas te nasza kobieca postawe jako strach przed porazka.Dokladnie tak wlasnie jest ,strzal w 10! Musze sie przyznac ze zawsze balam sie opuscic moja bezpieczna strefe,kazdy bowiem krok jaki chcialam zrobic do przodu konczyl sie tym ze wracalam do punktu wyjscia oczywiscie w obawie co ja zrobie jak mi sie nie uda?
Otoz pewnego dnia powiedzialam do widzenia poprzedniemu pracodawcy i zaczelam swoja wlasna dzialalnosc ,dzisiaj po paru latach jest lepiej i daze aby spelnic sie jeszcze bardziej.Wszyscy wokol mnie pokpiwali z moich planow a dzisiaj juz nikt nic nie mowi juz dzisiaj widza silna kobiete ktorej sie pewnie uda! Bylam marzycielka a dzis juz jestem szczesciara -bo dzialam.
Pozdrawiam
Great job! Congratulations!
Iwona z Vancouver
Jak ona to robi
20 marca 2016 @ 18:58
Dziękuję Tobie za tak piękny komentarz. Staram się w tym pędzącym świece nie zatracić tego co ważne i nie dać się konsumpcjonizmowi, pędzie życia. Jest to cholernie ciężkie, ale staram się 🙂
Najgorzej jest wyjść ze swojej strefy komfortu i „założenie filtru” na to co ludzie mówią.
Brawo. Cieszę się, że tak fajnie wyszło:)
Slow Mama
10 marca 2016 @ 15:51
Właśnie. Mnie przeraża porażka i ten cholerny perfekcjonizm. A narzekanie mam we krwi. Liczę, że wszystko zrobi za mnie świat… taka natura ma. A najciężej człowiekowi walczyć się z samym sobą.
jedz z apetytem
10 marca 2016 @ 13:15
to i ja w takim razie szczesciarzem wole byc niz marzycielem ;))
Jak ona to robi
10 marca 2016 @ 13:53
Żyje się łatwiej 😉
przyfilizancekawy.blogspot.com
10 marca 2016 @ 12:23
Ten strach bywa śmieszny np. właśnie nabyłam nowe okulary, które są zwrotem o 180 stopni i co tu dużo mówić, zwracają uwagę. Nawet nie wiesz, jak się obawiałam odbioru i wyjścia do ludzi. Aż mi się śmiać chciało. Czasami nasz mózg jest taki głupiutki, że hej:) A przecież, to tylko okulary!
Jak ona to robi
10 marca 2016 @ 13:58
Nowa fryzura, sukienka, okulary… mózg nie lubi zmian. To prawda. 🙂 Ale to też jest lęk przed oceną , szukamy w jakimś stopniu potwierdzenia typu „fajnie wglądasz” A przecież my to wiemy. Skoro mam nowe okularu i czuje się nich Za@#@i3 to właśnie tak jest 🙂
#kobiecymozg
Olga | Gray Moka
10 marca 2016 @ 11:56
Mimo że moje relacje z rodzicami były burzliwe, to za tę jedną rzecz mogę im naprawdę z całego serca podziękować – nauczyli mnie nie narzekać, działać i robić tak, jak chcę. Dążyć do realizacji swoich marzeń i planów. Mam nadzieję, że i mnie się uda przekazać to mojej pociesze (gdy się już pojawi) :).
Jak ona to robi
10 marca 2016 @ 14:02
Cudowni są Twoi rodzice. A ideałów nie ma .. Pozytywne podejście do życia, pracowitość jest bardzo ważne jestem pewna, że będziesz dobrym przykładem dla swojego dziecka 🙂
Ania
10 marca 2016 @ 11:37
Ale fajny energetyczny post. Czas zabić w sobie lenia! 😉
Jak ona to robi
10 marca 2016 @ 14:02
Dzięki…. Małymi krokami- da się. Trzymam kciuki 🙂
Sylwia Bazylińska
10 marca 2016 @ 11:04
Mam nadzieję, że wiosna mnie obudzi z letargu:)
Jak ona to robi
10 marca 2016 @ 14:03
Dokładnie. Oj nie masz pojęcia, jaka ja czekam na wiosnę. <3
statystycznypl
10 marca 2016 @ 10:38
O, to wpis dla mnie. Z natury maruda, staram się ostatnio realizować różne poodkładane na później marzenia. Ciekawe, czy mi się uda 🙂
Jak ona to robi
10 marca 2016 @ 14:07
Małymi krokami, ale da się. Zamiast smucić się z rzeczy których nie zrobiłaś, ciesz się z rzeczy, które udało Ci się zrobić … A na pewno jest tego dużo 🙂