Rodzicielstwo. Stres dla matki, zabawa dla ojca
My, mamy, zawsze jesteśmy oceniane, ale wydaje mi się, że coraz częściej same dla siebie jesteśmy najgorszymi wrogami… Oceniamy się nawzajem za wszystko… Bo nie nakarmiłaś, nie przewinęłaś, nie utuliłaś, ubrałaś za ciepło, poduszeczki nie dałaś, wózek nie taki, obiad nieugotowany, nie posprzątałaś, nie pracujesz…
Gdyby to tata założył dziecku koszulkę tył na przód, uśmiechnęłabyś się i nie zwróciła na to specjalnie uwagi.
Ubierze za ciepło? Ach, to facet, pewnie nie wie, jak to zrobić. Poda dziecku na obiad naleśniki z Nutellą? Pewnie nie potrafi gotować. Na każdym kroku mamy dla nich wytłumaczenie. Na każdym kroku jesteśmy gotowe machnąć ręką i wybaczyć im te słodkie „wpadki”.
Ze te wszystkie przewinienia, które uchodzą płazem mężczyznom, kobiety bywają linczowane, a co najmniej określane złymi matkami. Z drugiej strony, trochę same sobie wyrządzamy krzywdę – mamy tendencję do taplania się w nieszczęściu i katowania się wyrzutami sumienia (dom nieposprzątany, tona prania, niewystarczająco długo czytałam dziecku książkę, wyszłam z koleżankami, wyjechałam, pracuję za długo…).
Wyręczanie
Facet, jak ma coś zrobić, to to robi. Nieważne, jak długo musiałaś go prosić, żeby wyrzucił śmieci, zmienił w końcu opony, wyszedł z dziećmi na spacer. W końcu się za to zabierze, a w dodatku będzie skupiony na zadaniu niczym snajper. Broń Boże nie odzywaj się do niego, kiedy wykonuje daną czynność. Nie proś, żeby w międzyczasie zrobił obiad, zajął się dziećmi – zrobienie dwóch rzeczy na raz to za dużo jak na jego biedną głowę. Co więc zrobisz następnym razem?
Zamiast prosić go o pomoc, sama wolisz wyrzucić śmieci, zmienić opony, żeby tylko znowu nie robić awantury, żeby było szybciej… Co im pozostaje? Przyzwyczaić się do wygodnej sytuacji i przekonać się, że kobiety zawsze muszą sobie pogadać, a potem i tak robią swoje.
„Chcę się bawić na całego”
Facet przychodzi zmęczony z pracy, siada na kanapie i bawi się z dziećmi, gania, wygłupiają się, śmieją, aż robi się ciepło na sercu. A ty chciałabyś do nich dołączyć, ale zamiast tego odgrzewasz obiad po raz czwarty, bo może w końcu dzieci będą chciały zjeść brokuły, które przygotowałaś na dwunastą.
Stresujemy się, wyjemy o pomoc do Księżyca…
Według badań matki nie mają czasu na beztroskie zabawy z dziećmi. Są zestresowane, zaangażowane w prace domowe, opiekę nad dziećmi, na wspólną rozrywkę mają więc mało czasu, a gdy już się w nią angażują, myślami są przy układaniu prania oraz przygotowaniu kolacji.
Natomiast mężczyźni podchodzą do rodzicielstwa projektowo. Skupiają się na relacjach, w odróżnieniu od nas są tu i teraz. Nie bez powodu mówi się o nich, że to duże dzieci.
Klucz do rozwiązania problemu
Pewnie, że taka dysproporcja nie jest fajna. O ile my nie zaczniemy zmieniać błędów naszych mam, babć i prababć, zawsze będziemy miały więcej na głowie.
Kto pocieszy lepiej niż mama? Kto przytuli, gdy malca spotyka przykrość czy krzywda? Mamy wiedzą, że czasami nic nie działa lepiej na dziecięce smutki, niż buziaczek, głaskanie…
Nie chodzi jednak o to, żeby ze sobą rywalizować, a o to, by współpracować.
Każda z nas marzy o w miarę szczęśliwej rodzinie i o dobrych relacjach. Dlatego nie może być tak, że to kobieta dźwiga cały ciężar domowych obowiązków. Twój mąż jest już prawdopodobnie dużym chłopcem, więc jeżeli jeszcze nie potrafi Ci pomagać, wprowadź go świat dorosłych. Uczmy ich odpowiedzialność, bliskości, a oni niech nas wpuszczą w swój świat i nauczą żyć tu i teraz, bez myślenia o tym, co będzie za 10 minut… A pranie, obiad, przygotowanie do Świąt?
Nie uciekną. Zamów pizzę, kup pierogi, powiedz gościom, że w tym roku Ci nie wyszły, chociaż bardzo się starałaś, pranie przykryj kocem, żeby jego widok Cię nie wkurzał, usiądź na kanapie z bliskimi i ciesz sie chwilą!
Kobietapo30
26 listopada 2016 @ 13:02
kobieta kobiecie najsurowszym recenzentem