„Jeszcze jedna łyżeczka”, „za mamusię”, czyli skuteczne sposoby na niejadka
Terror laktacyjny, terror słoiczków… Mamy są poddawane ciągłej ocenie i presji dotyczącej tego, jak długo karmić piersią, jakie pokazywać książeczki, jakie kolory stymulują wzrok, ile razy przytulać, jak mówić o emocjach… Oszaleć można od tych wszystkich wymagań i procedur! Każda mama chce dla swojego dziecka jak najlepiej i nie chce zrobić mu krzywdy, więc sprawdza i szuka najbardziej wartościowych produktów. Jest to absolutnie normalne – a ja wiem, jak to jest, kiedy chcesz karmić swoje dziecko. Najgorszy jest moment, kiedy już zaczynamy wychodzić na prostą i ogarniać wszystkie zależność, a wtedy nasz szkrab przestaje jeść. Dlaczego?
Emocje
Zresztą sama zobacz: kiedy jesteś zdenerwowana, sięgasz po batona, a kiedy masz problemy w pracy, sięgasz po jedzenie – byle tylko zaspokoić swoje emocje, a nie głód. To jest zły nawyk, który wbił się nam do głowy. Tego samego nieświadomie uczymy dzieci. Maluch płacze, więc dostaje butelkę mleka. Marudzi w sklepie, więc dostaje chrupki czy biszkopty – wszystko po to, żeby zajął się tym przez chwilę i nie marudził.
W parku widzę pełno babć, które mają przy sobie kosz przekąsek i bez przerwy wkładają dzieciom coś do ręki. Maluchy praktycznie nie są w stanie poczuć głodu, a już chrupek ląduje w malutkiej rączce… Natomiast później dziecko – choć było cały dzień na dworze, biegało i skakało – nie chce jeść. Hmmm, ciekawe dlaczego?
Nie chce jeść
Dziecko nie chce jeść obiadu czy kolacji, bo akurat woli się bawić klockami? Nie dziwię się. Suszymy maluchowi głowę, żeby podeszło do stołu i zjadło z nami rodzinny posiłek, ale on nie chce, bo woli w tym czasie się bawić. Nie chce jeść, bo najzwyczajniej nie ma ochoty albo jest najedzony.
Prosimy, przekupujemy („po obiedzie dostaniesz cukierka”), ale tak naprawdę zaspokajamy swoją potrzebę, a nie dziecka. Chcemy, żeby zjadło, i koniec! A może ono naprawdę nie jest głodne? Może jest zmęczone? Uszanujmy to.
A dla dziecka?
U nas cały czas panuje przeświadczenie, że jeśli dziecko jest rumiane i je, to jest okazem zdrowia, a to, które jest chude, potrzebuje jeść, bo wygląda na niedojedzone. Jeżeli denerwujesz się, że Twoje dziecko ma braki w witaminach, warto to zbadać i zrobić morfologię. To na pewno uspokoi Twoje obawy. Przykładowo u nas jest tak, że Wiko jest chudziutki, ale je za dwóch, a morfologię ma wzorową, natomiast Adik, który wygląda na okaz zdrowia, ma niską hemoglobinę. Każdy organizm jest inny, więc nie warto się porównywać.
Wspólne posiłki
Dzieci nie nauczą się jeść zdrowo, dopóki my nie będzie jeść warzyw i owoców oraz – co najważniejsze – jeść razem. Na pewno nie będą chciały jeść z nami, jeśli będziemy za nimi chodzić i je karmić. Wspólne posiłki przy stole to nauka od małego; niektóre dzieci radzą sobie z tym lepiej, inne wolą latać po pokoju, ale za Chiny ludowe nie usiądą na krześle. Uwierz, to wymaga czasu. Wcześniej czy później dziecko zatrybi. Widzę u siebie, że pomogło wałkowanie do znudzenia i pilnowanie wspólnych posiłków. Bywa czasem trudno, bo każdy z nas pracuje w innych godzinach, ale staram się, żeby kolacja był dla nas rodzinnym czasem. Pewnie wiesz, jak jest, przykład musi iść z góry – a nałożenie na talerz obiadu i pójście do pokoju, by zjeść w samotności, nie jest dobrym przykładem.
Nagroda
„Jeśli będziesz grzeczny, dostaniesz lizaka, tylko nie płacz już”.
„Smutno ci? To dostaniesz ciasteczko”.
Nie ma nic gorszego, niż nagradzać dzieci (i nie tylko, bo my też to robimy nieświadomie) jedzeniem, zwłaszcza cukrem, który – jak wiemy – jest dodawany praktycznie wszędzie, nawet do jogurtu. A cukier to substancja, od której można się łatwo uzależnić. Tak więc nagradzanie dziecka czekoladką czy lizaczkiem tylko potęguje kojarzenie i wprowadzenie nawyków typu: „zrobiłam coś dobrze, więc zjem czekoladę”, „jest mi smutno – poprawię sobie nastrój czekoladą”.
I nawet jeśli dziecko będzie się awanturować na środku sklepu i krzyczeć, że chce batona, to nie kupuj go, tylko poczekaj, aż maluch się uspokoi. A następnym razem zrób listę zakupów lub narysuj razem z dzieckiem produkty, które będzie kupować. Nam to pomogło, więc może u Ciebie też się sprawdzi?
Wiek
Drugi, trzeci rok to czas, kiedy dziecko woli zajmować się zupełnie czymś innym niż jedzeniem. Interesuje go bieganie, skakanie i poznawanie nowych możliwości. Mnie się włos jeżył, kiedy gotowałam ulubione potrawy Adika, a on kręcił nosem, bo stwierdził, że np. spaghetti woli z ryżem, a nie z makaronem… I tak było codziennie. Przeczekałam ten okres i widzę, że syn powoli zaczyna się interesować czymś więcej niż naleśnikami i spaghetti 😉 Choć nie powiem, było ciężko.
Skuteczny sposób na niejadka:
Polacy nie gęsi – nie trzeba tuczyć ich na pasztet 😉 Nie zmuszaj dzieci do jedzenia.
Ania Kalemba
17 marca 2017 @ 23:37
Takim dzieckiem byłam 😀