Ten moment kiedy wiesz, że wychowujesz dzieci dobrze
Moja macierzyńska droga jest bardzo wyboista. Czasami nie wiem, która ścieżka doprowadzi mnie co celu, która jest właściwa. Czy jechać na skróty, czy może wybrać dłuższą trasę, ale poruszać się po niej uważnie, z przygodami, rozterkami? Zatrzymać się na chwilę. Rozejrzeć, pomyśleć i zastanowić się, co jest ważne. Tak, to mniej więcej ładnie brzmi. W rzeczywistości jest trochę trudniej, a takie piękne porównania mogę tworzyć, kiedy moje dzieci śpią lub są po prostu grzeczne, a i ja sama nie mam focha. Nagle udaje mi się te moje macierzyństwo porządnie polać lukrem i mądrze stwierdzić, że „nawet dobra ze mnie matka” i że mogłabym mieć więcej dzieci…
Ale kiedy targają mną złe emocje, kiedy nie wiem, jak się nazywam, każde z dzieci chce czegoś innego, a ja nie słyszę swoich myśli… Przypominam sobie, że muszę głośno oddychać i liczyć do 10, a jak to nie pomoże, powinnam poprosić męża o wsparcie – tak mi podpowiada rozsądek, a raczej projekcja, o której przeczytałam w jakimś poradniku. Więc tak właśnie robię.
– Nie ogarniam! Zajmij się nimi, bo oszaleję! – krzyczę do M.
Czasami nadchodzi jednak taki moment, taka chwila, kiedy czuję, że robi mi się ciepło na sercu. Czuję moc sprawczą i ogromną siłę. Nagle rosnę do 2 metrów. Jak po wypiciu red bulla: chcę i mogę więcej. Kiedy trud, 100 przeczytanych poradników i wsłuchiwanie się w siebie dziecko wreszcie działa, widzę, że w końcu coś zatrybiło i wiem, że robię dobrze…
- Empatia i otwartość
Potrafią okazać współczucie innym dzieciom, pomagają sami, bezinteresownie. Kiedy mój młodszy syn podszedł do chłopca, któremu spadła piłka, podniósł ją i mu podał. Lub kiedy dziewczynka spadła z roweru, a on podszedł zapytać, czy nic się nie stało. To takie momenty, kiedy jestem strasznie dumna ze swoich dzieci. To dla rodzica wielka chwila, gdy widzi, że dziecko uczy innych tego, co sam mu wpajał.
- Nawyki
„Umyj ząbki!”, „Umyj buzię!”, „Posprzątałeś zabawki?” „Odrobiłeś lekcje?” Ile razy w ciągu dnia musisz przypominać swoim dzieciom o obowiązkach i zasadach higieny? Matko, ja naprawdę muszę to powtarzać pierdyliard razy. Ale kiedyś nastąpił ten magiczny dzień – byłam taka zmęczona, że machnęłam ręką na wieczorne rytuały i nie przypomniałam o ząbkach i dokręceniu pasty. A dziecko nagle samo ruszyło w stronę łazienki i zażądało, aby podać mu szczoteczkę do zębów. „Siam umje zobki!” To taki moment, kiedy czujesz w sercu ogromną dumę…
- Gdy dzieci wykazują niezależność
Twoim zadaniem jako rodzica jest sprawić, by dzieci dorastały i wyrosły na niezależne osoby. Gdy zobaczysz, jak podejmują decyzje, działają na własną rękę i zabierają się za coś bez pytania, poczujesz, jak istotne były Twoje rodzicielskie umiejętności .
- Okazywanie uczuć
Nie zawsze da się ukryć przed dzieckiem zły nastrój, łzy, frustrację. Nie powinniśmy zresztą chować tych emocji przed dziećmi. Ważne jest, co odpowiemy na pytanie: „Dlaczego jesteś smutna?”. Jestem bardzo poruszona, gdy dziecko zauważa, że mam zły dzień i przytula mnie mocno, szepcząc do ucha „Kocham cię”, lub kiedy bierze zestaw lekarza i stara się wyleczyć mój ból głowy. Wtedy wiem, że bunt, foszenie, bicie, to tylko wyraz emocji, z którymi dziecko nie może sobie poradzić, a w głębi jest empatycznym małym człowiekiem.
- Rodzeństwo
Krzyki, wkładanie patyków do nosa, chowanie samochodów, droczenie. To tylko przykłady, od których zaczynają się bicie, popychanie i krzyki. Tłumaczę, negocjuję, ale moi szefowie wiedzą lepiej od mnie, jaką karę wymierzyć rodzeństwu. Wieczorem pojawia się jednak braterska miłość. Chcą wspólnie spać, czytać bajki, są kompanami. Zresztą w ogóle nie lubią się ze sobą rozstawać. Wyjście jednym na spacer, zawsze kończy się pytaniem: „A gdzie jest brat?” Kiedy widzę, jak nakrywają do stołu, starają się sami radzić sobie w konfliktowych sytuacjach w piaskownicy. Kiedy słyszę, że powtarzają mądre „slogany”. Kiedy potrafią być asertywni oraz słuchać, co druga osoba do nich mówi i kiedy patrzę z zachwytem, jak sobie z czymś radzą… To są tak duże sukcesy, że wiem, że warto było wstać o 3 w nocy, że warto było zamknąć się w pokoju i nie dać dziecku klapsa, tylko tłumaczyć i być konsekwentną…
Warto przeczytać kilka poradników, nie zgodzić się z nimi, tylko po to, żeby wyciągnąć wnioski dla siebie, żeby stać się swoją ulepszoną wersją. Warto też czasami odpuścić i powiedzieć: „Nie dam rady być idealna” i stwierdzić, że to, co mam, to życie, jakiego chciałam. Warto było uczyć się na błędach. Czuję taką moc , że wiem, że mogę więcej. I to są te najlepsze strony macierzyństwa.
Kobietapo30
21 października 2016 @ 13:50
fajny artykuł 🙂 ocenę każdy rodzic uzyska po latach…wątpliwości chyba są nieuniknione gdy się jest rodzicem
Jak ona to robi
21 października 2016 @ 21:36
Dziękuję.
Świnka
18 kwietnia 2016 @ 08:04
Oj! Cudownie! <3 Niesamowicie pozytywnie piszesz o macierzyństwie! Chciałabym móc tak mówić niedługo 🙂
mogewiecej.pl
14 kwietnia 2016 @ 20:15
Zazwyczaj kiedy jestem „przy ścianie”, kiedy wpadam w doliny mojego nostalgicznego nastroju. Moje dzieci (bliźniaki 2,5 i ich młodszy, roczny brat) robią coś, co wywołuje ekspresowy uśmiech. To jest niezwykła wartość bycia mamą 🙂
Olga | Gray Moka
13 kwietnia 2016 @ 09:47
Jaki ciepły post :). Myślę, że dla takich chwil warto się „pomęczyć” te 9 miesięcy :).
Iga
12 kwietnia 2016 @ 20:00
Absolutnie się z tym zgadzam. Kiedy mój 3-letni syn przechodząc obok chłopca, któremu upadło autko, zatrzymał się, podniósł zabawkę, podał chłopcu i powiedział „Ja ci pomogę, proszę” – miałam łzy wzruszenia w oczach.
CHIMI moda
12 kwietnia 2016 @ 19:34
Świetny artykuł, momentami czułam się jakbyś pisała o moim życiu 😀 , ale chyba większość matek przeżywa takie chwile…szczęście, a czasami bezradność!
Agata - Ruby Times
12 kwietnia 2016 @ 19:30
Mam bardzo podobne odczucia! Macierzyństwo bywa wyczerpujące, czasem myślę,że zaraz oszaleję.. a potem przychodzi jeden z tych momentów, gdy moje dzieci przytulają się z rana, tak po prostu dla przyjemności. Albo pocieszają się, gdy któreś upadnie. Albo gdy starszak specjalnie złazi ze swojego krzesełka, by podać młodszej siostrze widelec, który jej wypadł z ręki podczas posiłku i jeszcze przy tym mówi „pjosę”, na co ona odpowiada „dziętuję”. Nooo, ciężko się wówczas nie rozkleić 😀