To jest moje! „Oddaj zabawkę koledze, bo trzeba się dzielić”
„To jest moje, nikomu nie oddam”. „Ale proszę, bawiłeś się długo, oddaj chłopczykowi zabawkę tylko na chwilę”. „On mi zabiera!” Walczysz, chcesz, żeby było sprawiedliwie. A w głowie piętrzą się emocje i wyrzuty sumienia. Zastanawiasz się, czy aby nie wychowujesz małego egoisty. W końcu dziecko powinno integrować się z innymi dziećmi i dzielić się zabawkami. Co robię nie tak? – myślisz.
Nauka nie pójdzie w las
Ja także myślałam, że dziecko powinno dzielić się łopatką. Dlaczego ma nie dać koledze zabawki, którą się akurat w danym momencie nie bawi? Może myślałam tak dlatego, że Adi zazwyczaj sam z siebie dzielił się zabawkami i przejście od „moje” do „podzielę się” przyszło mu dość naturalnie.
Wydaje mi się, że problem zaostrza posiadanie rodzeństwa tej samej płci. W naszym przypadku walka o samochody jest na porządku dziennym. Każdy samochód jest „mój”. Kiedy starszak układa klocki, drugi akurat też chce zajmować się tym, co ma brat. I cały czas słyszę: „On zabiera/To mój samochód”… AAAA, nic, tylko uciec i wrócić do domu, jak z tego wyrosną.
Doszło do tego, że próbowałam kupować im takie same samochody, żeby się tylko nie kłócili. Sama usiłowałam sobie udowodnić, że nie rozwiążę w ten sposób problemu, wiecie jak to jest, kto nie próbuje, ten nie wie.
Taa, ale okazało się, że na własne życzenie tylko pogorszyłam sytuację, bo według moich synów mieć dwa takie same samochody, to jest dopiero coś, więc znowu głowa mi puchła od ich „dyskusji”. Uznałam więc, że to głupi pomysł i mogłam posłuchać intuicji – choćby i mieli podobne rzeczy, to nie ma znaczenia, bo i tak będą się kłócić.
To jest moje! „Oddaj zabawkę koledze, bo trzeba się dzielić”
Kto wygra walkę?
Czekałam, tłumaczyłam wspierałam i wyciszałam emocje… W tej kłótni każdy był w jakimś stopniu pokrzywdzony, bo czegoś nie miał. Zrozumiałam, że tak właśnie jest w życiu – każdy w pewnym stopniu będzie odczuwał brak, niezrozumienie i będzie miał poczucie krzywdy, że czegoś nie ma, a ktoś ma. Chciałabym sprawiedliwie, chciałabym po równo, ale takie rzeczy tylko w filmach i w poradnikach. Mogę robić tablice motywacyjne, nagrody, odmierzać czas. Nie jestem w stanie, nawet gdybym bardzo chciała, pogodzić ich i uszczęśliwić obu, bo po prostu nie zawsze się da.
Tłumaczymy i egzekwujemy – chcemy, żeby dziecko się dzieliło. Ale wiecie co? Wcale nie musi tego robić. Nie musi się niczym dzielić z koleżanką, babcią, a nawet z mamą. Jest taki etap rozwoju dziecka, że zabawkę trzyma mocno w ręce, śpi z nią, chodzi do kąpieli, mocno zaznacza, że: „to jego” i nie da się przekupić nawet ulubioną czekoladą.
Trzeba pokazywać, tłumaczyć i opowiadać o emocjach, o dzieleniu się. Tłumaczenie, tłumaczenie i jeszcze raz tłumaczenie. To zaowocuje, jestem o tym przekonana, bo sama powoli widzę efekty.
My rodzice i dzieci
Do dzieci, nawet małych, trzeba mieć zaufanie. Za dużo się wtrącamy, ingerujemy, nie damy im pomyśleć, tylko skrzeczymy nad piaskownicą: „Oddaj chłopcu, daj się pobawić”. A przecież gdyby zostawić dzieciaki same i powstrzymać się od wtrącania i ingerowania, dzieci same poradziłyby sobie z sytuacją. No, dobra, na początku może będziemy świadkami, kłótni, krzyku i płaczu, ale po chwili okaże się, że w sumie zabawka nie jest mu póki co aż tak potrzebna i chętnie się podzieli, a drugie dziecko zajmie się czymś innym i problem rozwiązany. Jednak to wymaga czasu, a ja bym czasami chciała już i teraz.
Oczywiście trzeba zachęcać do dzielenia się i wspólnej zabawy. Dzieci muszą się uczyć życia w społeczeństwie, ale zmuszanie, rozkazywanie wcale nie uczy, a zaburza poczucie bezpieczeństwa i pewności dziecka, Dlatego tak ważne jest prawo wyboru.
Druga rzecz to my, rodzice. Dzieci obserwują nas codziennie, znają nasz każdy grymas, każdy ruch, bardziej, niż nam się wydaje. ROZMOWA z ludźmi, środowisko – dzielenia się, tak jak wszystkiego, dziecko uczy się poprzez naśladownictwo. Jeżeli mi jesteśmy chytrzy, skąpi w uczuciach i rozmowach z ludźmi, wszystko jest nasze, „Bo nam się należy”, to czego nagle chcemy od naszych biednych dzieci?
Na koniec ciekawy cytat od Mataja, który daje do myślenia:
„– Dwulatek nie jest w stanie pojąć koncepcji dzielenia się – ten etap nastaje koło 3–4 roku życia.
Od osiemnastolatka, który dostał na urodziny samochód nikt nie oczekuje, że odda kluczyki i pozwoli pojeździć przyjaciołom, dlaczego więc oczekujemy takich zachowań od dwulatka?”
Szesnasta Pestka Gratymena
9 grudnia 2016 @ 18:29
Zgadzam się, też unikam rozwiązywania takich dziecięcych problemów – myślę, że to ważne, żeby same się tego uczyły.
Hafija
9 grudnia 2016 @ 11:04
Alicja z Mataja to moja dobra koleżanka jest i tak smutno ze walczymy o linkowanie do blogów na portalach egazetach jak nas cytują a tutaj jakoś linka nie dałaś 🙁
Jak ona to robi
9 grudnia 2016 @ 11:10
Zwykłe przeoczenie (pisanie w nocy). 🙁
Masz rację blogerzy muszą się trzymać razem. Poprawione.
Gosia
18 listopada 2016 @ 04:02
U nas ( corka prawie 5lat i prawie 3 letnie blizniaczki) walka o zabawki zmiejszyla sie do minimum kiedy zostawilam im te sprawe samym soba, chetnie proponowalam rozwiazanie jesli o to poprosily ale staralam sie nie wtracac. Zazwyczaj tez proponowalam tej corce ktora akurat chciala pobawic sie zabawka innej zeby sprobowala wymienic sie na cos ze swojej kolekcji i zeby spokojnie wytlumaczyla siostrze ze bardzo chce sie czyms pobawic a potem jej odda zamiast krzyczec i wyrywac. Tlumacztlam ze jak cos komos wyrywamy to ten zawsze bedzie o to walczyl bo to jest naturalny odruch. A przede wszystkim uznalam ze to jest nomralny etap rozowju dzieci i przestalam sie zamartwiac. Po jakims tygodniu bylo znacznie lepiej a po miesiacu walki zdarzaja sie rzadko a negocjacje codziennie 🙂 Ale nie zgadzam sie ze nauka dzielenia sie nie jest wazna. Pozniej gdy dziecko zaczyna odczuwac potrzebe posiadania przyjaciol moze mu byc strasznie trudno pogodzic sie z tym ze jednak trzeba sie czasem podzielic.
Ania Kalemba
17 listopada 2016 @ 20:02
Celne porównanie z tym 18latkiem ;)))) taka prawda! 🙂