Skip to content

4 komentarze

  1. Miron Picardon
    1 kwietnia 2017 @ 22:16

    Masz sporo racji, ale tylko sporo. Zapewne domyślasz się, że wobec tego nie masz jej całkowicie. W czym się nie zgadzam? Młodzi ludzie nie lubią kiedy im próbujesz pomóc. Oooo to prawda – wiele zależy od tego jak się próbuje pomóc. Niemniej nie lubią. Dbałość o dziecko to nie dążenie do perfekcji, to raczej szkoła pokory – tak, to zrobiłam źle i tamto, a to zrobiłam zbyt pospiesznie, nieładnie, nierzetelnie czy byle jak itp i itd. To szkoła konsekwencji – postanawiasz to poprawić, zmienić, nie powtarzać błędów. Nadrzędnym dobrem do którego zmierzasz to bezpieczeństwo maleństwa, jego zdrowie i rozwijanie jego zdolności poznawczych, po to aby jak najszybciej opanowało sztukę wyciągania wniosków, czyli myślenie. I tu się pewnie zgadzamy.
    Powrócę zatem do tych przykładowych frytek. Mnie osobiście bulwersują nawet takie pojedyncze „wpadki” jak te frytki. Ale przecież nie tylko frytki są naprawdę bardzo szkodliwe. Jest cała gama niemal trujących paskudztw, które tak ochoczo bywają podawane dzieciom przez mamy, ojców, dziadków i kogo tam jeszcze.
    Jest dzisiaj naprawdę przeogromna ilość wszelkiej maści wynalazków przeznaczonych do zabawiania czy do zajmowania czasu dzieciom. Pytanie 1. Jaką wartością dla mnie jest moje dziecko? Pytanie retoryczne. No to po jakiego groma podaję dziecku cokolwiek, co prędzej doprowadzi do szkody niż pożytku? Własnemu dziecku? Tak właśnie zostałem wychowany – moi rodzice nauczyli mnie myśleć, szukać lepszych niż moje pomysłów. Nie zawsze, ale tam, gdzie wiedziałem, że nie dopisuję, jak najbardziej. Nauczyli mnie samodzielności, zaradności (czyli świadomości, że od mojego działania wiele zależy). A potem juz poszło, z górki.
    Kiedy zatem byłem w wieku do ożenka i urodziły nam się dzieci, starałem się przede wszystkim dbać o rodzinę, wspierać żonę – tak drogie czytelniczki; wspierać.
    Tu mała dygresja: W małżeństwie ważną rolą jest partnertstwo ale w ograniczonym zakresie. Ponieważ są działania, które lepiej wykona kobieta i są działania które lepiej wykona mężczyzna. Nie zawsze kobietę zastąpi mężczyzna i odwrotnie. W rodzinie występuje hierachiczność oparta jednakże na miłości. To proste wódz jest tylko jeden. Niemniej ów wódz nie może być terrorystą, tyranem czy dogmatykiem, a raczej strategiem o szerokich horyzontach zaufanym, chętnym do wspierania, otwartym na propozycje żony, zaś żona nie może być niewolnicą, oprtunistką czy buntowniczką lecz współpracownikiem godnym zaufania, mediatorem czy doradcą.
    Jak traktowaliśmy nasze dzieci? Jak największy skarb. Sami mogliśmy nie dospać, padać ze zmęczenia, nie dojeść lub zjeść byle co ale dzieciaki? Dostawały zawsze, pokreślam – zawsze – to, co w tamtym czasie było dla nich NAJ. Zatem jedzenie wartościowe, zdrowe, napoje niegazowane bez chemii i dodatków, słodycze w umiarkowanej ilości. Co ciekawe nasze dzieci np: nie pijały coca-coli czy pepsi, fanty, sprita. Nie jadała chipsów, kupnych frytek, fast foodów. A my tak planowaliśmy rózne zajęcia aby dla naszych dzieci było jak najwięcej czasu. Nie mieliśmy długo samochodu, bardzo dużo czasu dzieci spędzały z nami na świeżym powietrzu, unikaliśmy ogłupiających rozrywek, bardzo dużo opowiadaliśmy dzieciom ciekawych historii, dużo im czytaliśmy, bawiliśmy się z nimi a to w pociąg, a to w teatr.. I broniliśmy się przed czymś, co dzisiaj jest na porządku dziennym – nie mam czasu.
    A mieliśmy o wiele mniej, co nie znaczy, że żyliśmy gorzej, o nie.
    A co widzimy dzisiaj? Masakra, całe tabuny rodzin z dziećmi zamiast do lasu, pędzą do galerii, zamiast dzieciom poczytać, poopowiadać, pokazać kupują na imieniny, urodziny i grom wie z jakiej okazji komórki, smartfony i laptopy. Zajadają z tymi dzieciakami obrzydliwe fastfoody, albo kiedy już wyjadą nad wodę, to co robią? grilują, piwkują i bardzo dobrze się bawią. Dorośli, matki i ojcowie.
    Z całą pewnością masz wiele racji ale ja osobiście wzdragam się kiedy widzę eksperymentujących rodziców na własnych dzieciach, bo przecież nie mają czasu. To jest niestety żałosne. I nie twierdzę, że wszyscy ale zdecydowana większość tak własnie żyje. Cóż zwrócenie uwagi, nawet najbardziej delikatna formą sugestii niestety zostanie odebranie jak wtargnięcie w cudze życie. Ja o tym wiem dlatego nie zwracam nikomu uwagi, odwracam się, udaję, że niczego nie zauważam. Ale wiem też, że kiedy w mojej obecności stanie się coś złego, tragicznego, będę pierwszą osobą do oskarżenia o to, że niczego nie zrobiłem.
    I tak kształtują się dwa światy – jeden w szaleństwie konsumpcjonizmu, drugi w totalnym odczuleniu. I co ty na to?

    Reply

  2. CzarnaSowa
    27 marca 2017 @ 13:52

    To ostatnie zdanie podoba mi się najbardziej!!!! Życiowy wpis, sama prawda 🙂

    Reply

  3. Ania Kalemba
    22 marca 2017 @ 12:32

    Bardzo zdrowe podejście 🙂 Jak będzie mi dane być Mamą to też tak będę robić 🙂

    Reply

  4. Anna Byczek
    22 marca 2017 @ 12:29

    Ahhh, strasznie krzywdzące jest takie podejście i bardzo przykre, że niestety jest to dość POWSZECHNE podejście. W ogóle zrzucanie wszystkiego – obowiązków, konsekwencji, winy na matkę. Robienie z facetów nieporadnych, nieprzystosowanych do życia rodzinnego, bez wystarczających umiejętności. No i używanie określenia „mój mąż pomaga mi przy wychowaniu dziecka” (tak jak „mój mąż pomaga mi w domowych obowiązkach”) – pomaga? Przecież to jest zadanie dla obojgu.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *