Oszczędzanie bez skąpstwa – zadbaj o swoją kasę z głową
Wcale się nie dziwię, że wiele osób ma problem z tym, by przyznać, że nie ma kasy lub musi oszczędzać. Nie pójdą na kawę, mimo że wokół jest tyle atrakcji, a kiedy przyjaciele wychodzą po pracy na drinka, wracają do domu, bo w tym tygodniu budżet nie przewiduje zbyt dużych wydatków. Siedzą w zimnym pokoju i widzą na Instagramie, jak Zośka i Anka wrzucają zdjęcia swojego obiadu. Choćby nie wiem jak się starali, ich kanapka z szynką nie będzie wyglądała tak atrakcyjnie.
Zjawisko to powoduje chyba wykluczenie z życia społecznego i towarzyskiego. Niełatwo sprostać oczekiwaniom ludzi, którzy oszczędzanie i inwestowanie w swoją przyszłość mają gdzieś i zależy im tylko na tym, żeby dobrze się poczuć i być tu i teraz. To niewątpliwie trudne i zarazem smutne, bo poniekąd dostosowujemy się do innych – w drugą stronę jakoś nie widać zrozumienia. Słychać tylko ironiczny śmiech, wciąż te same określenia: „sknera”, „centuś” i złote myśli w rodzaju: „jedna kawa cię nie zbawi”. Nagle jesteś wykluczony z towarzystwa, bo nie jadasz hamburgerów na wulkanie i nie pijesz hipsterskich piw.
Czuję w tym momencie presję i to bardzo dużą. Bo przecież nie chcę odstawać od grupy, a otoczeniu trudno się przeciwstawić. Jeśli siedzisz w restauracji „na głodniaka”, towarzystwo może poczuć się niezręcznie, więc pewnie nie zaprosi Cię już po raz drugi, a może sama zaczniesz wycofywać się ze spotkań ze znajomymi…
Mam wrażenie, że to, że ktoś oszczędza, uznaje się za równoznaczne z tym, że jest po prostu skąpy. Bardzo mnie to irytuje, bo różnica jest ogromna. Sknera to osoba, która kupi najtańszą rzecz lub pojedzie na koniec miasta, żeby kupić o 3 zł tańsze szparagi. Osoba oszczędna nie kupi bubla, patrzy na jakość. Sknera nie da napiwku w restauracji. Oszczędzanie to dla niego cel – chce posiadać więcej pieniędzy i niekoniecznie dzielić się z innymi. Inaczej jest w przypadku osób, które oszczędzają, zbierają pieniądze, po to, by móc realizować swoje marzenia i pasje, i które potrafią się dzielić swoim majątkiem.
Nie oceniaj
Unikam oceniania ludzi na podstawie portfela – prowadzi to zwykle do uproszczeń i uogólnień. Oszczędzanie to nie jedzenie spod siebie, tylko trzymanie się swojego planu finansowego. Wymaga najczęściej wysiłku całej rodziny, ba, można powiedzieć, że to prawie etat, ale wiąże się z realizowaniem swoich marzeń i celów. Dlatego nie lubię, kiedy ktoś później gada za plecami, a gadają na pewno, że ten jest dusigrosz, a ten bogaty, zobacz, kupił sobie nowy samochód. Ale ten samochód sam przecież do niego nie przyjechał – zbieranie pieniędzy, by móc sobie na niego pozwolić, na pewno wiązało się z wieloma wyrzeczeniami i wymagało konsekwencji.
Każdy ma swoją historię
„Z czego ja mam oszczędzać, skoro na życie zostaje mi 20 zł, a czasami nic?”. Wiele razy to słyszałam i wiem, że nie jest łatwo. Sama doświadczyłam takiej sytuacji i zdaję sobie sprawę z tego, co to znaczy nie mieć pieniędzy. Kilka razy w życiu znajdowałam się w sytuacji, kiedy ledwo wystarczało mi pieniędzy do końca miesiąca. Co z tego, że oboje zarabialiśmy całkiem dobrze, jak na młode małżeństwo wkraczające dopiero w dorosłe życie? Los bywa często nieprzewidywalny. Dziecko urodziło się chore, frank wzrósł, a ja musiałam porzucić pracę, by móc zajmować się synkiem i domem. Nie miałam pomocy od państwa, właściwie w ogóle od nikogo. Żyliśmy z jednej pensji. Bywały takie dni, że zastanawiałam się czy tankować samochód, czy mieć kasę na zajęcia i iść na nie 5 km na piechotę. I jak tu coś odłożyć?
Na pewnym etapie zdałam sobie sprawę z wielu spraw. Wiem na przykład, że oszczędzanie to poczucie sprawstwa, poczucie kontroli. Bo nie chodzi o to, żeby być milionerem, chodzi o dobre nawyki. Dobrze wiedzieć, że jeśli do słoika z naklejką „wakacje” będzie się wrzucać nawet po 2 złote, w końcu uzbiera się jakaś pula pieniędzy. Może nie wystarczy na wakacje na Majorce, ale czy wczasy z rodziną pod namiotem, na łonie natury, nie mogą być równie fajne?
Druga rzecz. Wiem, że nie można oceniać, każdy ma inne doświadczenia, był inaczej wychowywany, w każdym domu inaczej postrzega się kwestie finansowe. Pieniądz bywa traktowany jako brudny, zły, w związku z czym, jeżeli zarabiasz dużo i chcesz wydawać, możesz być uważana za pazerną?
A gdy już zaczniesz odkładać codziennie po kilka groszy, świat sprzysięga się, żeby się nie udało. Nagle upragniona suszarka w promocji, wakacje last minute… Ach, i wszystko szlag trafia. Po co ja sie w ogóle za to biorę? Nie masz tak czasami?
Oszczędzanie bez skąpstwa – zadbaj o swoją kasę z głową
Mnie często się to zdarza, ale jestem czujna i od razu mówię do siebie: „Nie zastanawiaj się nad tym, co tracisz, zobacz, co możesz zyskać!”
„Nawet kiedy znajdę jednocentówkę, podnoszę ją i całuję. Jeśli nie jesteś wdzięczna za 1 grosz, nie będziesz wdzięczna za 1000 złotych” – xxx
Wysokość zarobków nie ma tu kompletnie znaczenia. Chodzi o samokontrolę, nieuleganie pokusom i reklamom, konsekwencję… Tak naprawdę można to porównać z byciem na diecie.
Bez względu na to, jak postrzegasz pieniądz i gdzie leży Twój problem finansowy, traktuj oszczędzanie jak swojego dobrego przyjaciela. Nie kłóć się z celem, tylko zaakceptuj to, jaki jest stan Twojego konta i rób tak, żeby było Ci jeszcze lepiej. A znajomi? Albo zrozumieją, albo dołączą do Ciebie, bo najistotniejsza przewaga bogatego nad biednym polega na tym, że może pomóc innym, choćby w osiągnięciu bogactwa. A jak masz komuś pomagać, jeśli sama będziesz biedna?
My LittleRedThink
1 sierpnia 2016 @ 20:42
Już na studiach zaczęliśmy z narzeczonym prowadzić domowy budżet i dzięki temu, rok po ich skończeniu, mamy już pewną poduszkę bezpieczeństwa 🙂 Pracujemy też bez przerw (nie ma, że jakaś praca jest „poniżej” naszych kwalifikacji, ważne by była płynność finansowa), kilka miesięcy temu udało się nam obojgu dostać pracę „prawie docelową”, i już myślimy, jak się dalej rozwijać 🙂
Joanna
12 lipca 2016 @ 07:50
W punkt! Od wielu miesięcy prowadzę swoją własną domową księgowość. Ponieważ lubię mieć wszystko uporządkowane, tabelki, wykresy, exele, itp. nie są dla mnie zmorą. Analiza, która była możliwa jedynie dzięki zapiskom, wyzwoliła we mnie chęć oszczędzania na rozmaite cele: na przyszłość syna, na wakacje, na emeryturę, na tzw.poduszkę bezpieczeństwa… W domu wszyscy wrzucamy bilon do puszki „Rzym” (marzenie juniora ;)) Zauważyłam, że frajdę sprawia nam planowanie jadłospisu i zakupy zgodnie z tą listą. Nie oznacza to jednocześnie, że żyjemy jak pustelnicy. Pozwalamy sobie na spontaniczne jadło na mieście, wypad do parku linowego, czy kino. Jednak świadome gospodarowanie zasobami daje poczucie bezpieczeństwa, nawet, jeśli na zaoszczędzonych kontach nie zgromadziliśmy jeszcze majątku 😉 Wiem, ile mam, ile mogę wydać i o ile wzrosną oszczędności. Nie czuję się wykluczona, chyba już jestem „za stara”, żeby przejmować się opinią innych. Jeśli „nie-daj-boże” powinie mi się noga, mogę raczej liczyć na odblokowanie zgromadzonych środków a nie na tych, którzy uważają (?) mnie za sknerę.
P.S. Dzieci kalkują nasze zachowanie i stosunek do pieniądza także. Warto o tym pamiętać. Moje dziecię oszczędziło z kieszonkowego na wymarzonego X-boxa. Jestem z niego bardzo dumna 🙂 SAM ZAOSZCZĘDZIŁ NA SWOJE MARZENIA!
Iri Sunshine
11 lipca 2016 @ 04:34
Dokładnie! Chciałabym, żeby ten post przeczytały również osoby, które chcą wychodzić, jeść, pić na mieście każdego dnia… Bądźmy wyrozumiali dla siebie nawzajem, a nie jedynie w jedną stronę.
Ania Kalemba
10 lipca 2016 @ 17:51
Wiele lat zarządzania finansami by dojść do tego poziomu o którym piszesz, oszczędzanie bez skąpstwa 🙂 Czuję, że mam kontrolę nad swoimi wydatkami 🙂