Te rady zmieniły moje życie. Ten wpis może zmienić twoje!
Te sposoby być może zmienią Twoje życie
„Elwira, ty masz wrodzony optymizm, dlatego tyle udaje ci się zrobić!” Muszę Cię rozczarować: to nie jest wrodzony optymizm, ale ciągła i ogromna praca nad sobą i swoim charakterem.
Siedem lat temu nie byłam nastawiona do życia aż tak pozytywnie. Budziły mnie lęki, że los z chorym dzieckiem jest tylko pasmem wyrzeczeń i bólu i że do końca życia będę trzymać dziecko za rękę. Nie zmienia to faktu, że tak pewnie będzie, ale życie przez lata z takim trudem i walką spowodowało, że zamiast użalać się nad sobą, zmieniam podejście do wielu spraw, żeby choć było mi lżej.
Nie stało się to od razu. Codziennie walczę ze sobą, rozmawiam ze sobą, tłumaczę sobie, kim jestem, jakie mam wady i co chcę robić dalej w życiu. Codziennie podnoszę się i toczę walkę. Bo kto jak nie ja? Zamiast oblewać się zimnym potem i nie spać po nocach z powodu lęku o przyszłość (co będzie, to będzie!) – żyję tu i teraz. Nic nie będzie inaczej, niż jest teraz.
Nie piszę tego po to, żeby pokazać, jaka jestem zajebista, lecz to po to, żebyś widziała, że można ze swoim życiem zrobić dużo i zmienić podejście do wielu spraw. Trzeba tylko świadomości, czasu i pracy nad sobą. Może to Cię zainspiruje?
Po pierwsze
Wysypiaj się. Naprawdę, to nie jest żart. Słyszałaś pewnie, że człowiek niewyspany to człowiek zły, pesymistyczne nastawiony do świata? Powiem Ci, że dopiero od pół roku chodzę spać po 23:00. To w moim wykonaniu jest cudem, bo kiedyś byłam nocnym markiem, a wstawanie z dziećmi o 5:00 powodowało, że ledwo żyłam i przez cały dzień byłam rozdrażniona, głodna, nerwowa… Od kiedy grzecznie chodzę spać, mój dzień wygląda o niebo spokojniej 🙂
Po drugie
Akceptuję fakt, że nie dam rady zrobić wszystkiego i nie dam rady być wszędzie, chociaż bardzo bym chciała. Nie da się mieć wysprzątanego mieszkania, dwudaniowego obiadu, wyprasowanych na kant dresów, idealnego makijażu i czasu na odpoczynek, a jednocześnie być na wszystkich wydarzeniach, oglądać wszystkie filmy i zwiedzić cały świat… No nie ma bata – nie da się!
Skupiam się tylko na rzeczach ważnych dla mnie, na które obecnie mam jakiś wpływ. Lubię gotować i chcę w miarę możliwości zdrowo żywić moją rodzinę. Chcę mieć wolny czas, więc skupiam się na organizacji siebie i rodziny, żeby nic mi nie umknęło i żebym miała więcej czasu na przyjemności.
Planuje posiłki, bo chcę jeść w miarę zdrowo i regularnie.
Oszczędzam, bo chcę mieć kasę na podróże.
Każdy ma prawo robić to, co jest dla niego ważne.
Po trzecie
Nie zmuszam się do rzeczy, których nie lubię. Nie lubię biegać, nie lubię chodzić do kina sama, nie lubię jeździć po ciemku samochodem, nie lubię chodzić na basen, nie lubię spotykać się na siłę z mało życzliwymi osobami. Wyjątkiem są sprawy, które dotyczą dzieci. Co z tego, że nie zawsze lubię malować farbami, lecz wolę czytać im książki? To chyba nazywa się odpowiedzialność i dojrzałość.
Po czwarte
Nie szukam wymówek – szukam rozwiązań. Winą za moje spóźnienia do przedszkola zawsze mogłabym obarczać korki (choć czasami faktycznie one są). Ktoś ma lepszą pracę niż ja, lepsze zdjęcie, lepsze życie… Ogólnie uważam, że naprawdę nie ma co się porównywać z innymi, bo to tylko strata energii. Nie lepiej przeznaczyć całą energię na zmianę w swoim życiu? Przecież możesz zmienić pracę, nauczyć się języka obcego, schudnąć… I możesz wcześniej wstać!
Wmawiamy sobie, że robimy dużo dla innych. Musimy coś zrobić, byle poczuć się lepiej lub mieć wymówkę. Przykładów jest mnóstwo. Jestem potrzebna mojej rodzinie, więc nie mam czasu zająć się swoim zdrowiem. Nie mogę poprosić męża, żeby został z dziećmi, kiedy ja pójdę na fitness.
Powiem Ci, dlaczego tak robimy. Brak motywacji zwalamy na potrzeby innych! Przykład: nie odmówię zjedzenia ciasta u babci, bo będzie jej przykro. Nie wyjdę na godzinę do kina, bo dzieci będą za mną tęsknić. Nie mogę dzisiaj ćwiczyć, bo byłam zajęta sprzątaniem. To są tylko wymówki, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Po piąte
Nie odkładam na jutro. Jutro zacznę dietę… Będę oszczędzać w nowym roku, więc do końca roku mogę „szaleć” z wydatkami… Mam dużo pracy w tym miesiącu, ale w przyszłym tygodniu będę więcej spędzać czas z dziećmi… Dzisiaj mogę zjeść pizzę i czekoladę, bo od jutra zaczynam dietę… Czyli zawsze zaczynamy od nowa, od jutra, od nowego roku. Zachowujemy się tak, jakby „jutro” miało magiczną moc i za pomocą czarodziejskiej różdżki mogło zmienić nasze życie o 180 stopni. A może zamiast czekać na cud, lepiej zacząć małymi krokami… od dzisiaj?
14 grudnia 2017 @ 19:20
No tak, jeśli nie mogę zmienić jakiejś sytuacji muszę zmienić podejście do niej i wtedy zobaczyć co dalej. Lubię siedzieć po nocach i zamartwiac się, rano jestem nie wyspana i to tyle z tego siedzenia po ciemku. Odkladanie czegoś do jutra….he he, przecież jutro nie nadejdzie nigdy, wczoraj już było, a więc zostało nam dzisiaj. I jeszcze jedno, mogę zmienić pracę, schudnąć lub nauczyć się języka, mogę, a nie muszę. Amen
8 grudnia 2017 @ 06:06
Zostaję u Ciebie na blogu na dłużej 🙂
14 listopada 2017 @ 20:45
Też nie lubię jeździć po ciemku 😉
17 października 2017 @ 21:56
Jesteś niesamowicie inspirującą osobą wiesz?? 🙂