Jak wybrać dobrą smażalnię ryb nad morzem?
Z roku na rok nad polskim morzem zmienia się infrastruktura, powstają deptaki, knajpy. Pomorze pięknieje, pięknieją hotele, no, i gastronomia. Choć tu zmiany nie są koniecznie zmianami na lepsze. Mimo że dobre lody i krówki w czekoladzie są niezdrowe, jestem w stanie zrozumieć popyt na nie. W końcu cały rok czekamy, żeby odpocząć na urlopie, mieć gdzieś tę restrykcyjną dietę i najzwyczajniej się najeść. Jeżeli jednak chodzi o obiady, to tu zaczyna się dramat. Co druga knajpa oferuje nam same nadmorskie dania: makaron, spaghetti, pizzę z pieca, zapiekanki, kebaby… to wszystko pewnie z owocami morza. W moim ulubionym Świnoujściu mogę dostać tylko szybkie dania, a smażalnie, które w dzieciństwie odwiedzaliśmy wraz z rodzicami, zastąpiły teraz sklepy z pamiątkami lub kolejne burgerownie.
Jak wybrać dobrą smażalnię ryb nad morzem?
Dobrą smażalnię trudno znaleźć. Nigdy nie wiadomo, czy trafimy na świeżą rybę i wymieniany olej do smażenia. A nawet gdy już wydaje nam się, że trafiliśmy i właściciel smażalni gwarantuje, że „to świeża ryba, prosto z kutra”, zdarza się, że serwuje panierkę zamiast ryby. Nie wiem skąd ta moda na panierki z bułki tartej czy ciasta naleśnikowego, bo ryba sama w sobie jest dobra i do smażenia warto jedynie oprószyć ją mąką. Czy więcej na talerzu znaczy lepiej? Nie wiem.
W dzisiejszych czasach, kiedy w gastronomii możemy przetwarzać, zmrażać, hodować nowe gatunki ryb, trudno ocenić, co jest rzeczywiście zdrowe, a co nie.Nie lubię być oszukiwana i nie lubię wydawać pieniędzy na coś, co nie jest ich warte. Ile w tych rybach jest chemii… Większość z nich to mrożonki, które pochodzą z Wietnamu i na pewno nigdy nie widziały Bałtyku.
Marketing dźwignią handlu
Oczywiście możemy przeczytać szyldzie baru „nocny połów” „ świeża ryba z kutra”… Taka reklama kusi turystów, którzy zlatują się jak pszczoły do ula. Ale to często tylko chwyt marketingowy, na który trzeba uważać.
Może i kiedyś można było zjeść świeżą rybę z kutra, ale obecnie jest o to naprawdę niełatwo. Łowienie ryb zgodnie ze wszystkimi obostrzeniami jest na tyle drogie, że znacznie podnosi też ceny ryb, co sprawia, że właścicielom restauracji nie opłaca się ich kupować (oczywiście nie wszędzie tak jest). Tak naprawdę ich sezon intensywnej pracy takich knajp trwa od czerwca do sierpnia. To od tego, ile restauratorzy wtedy zarobią, zależy, jaki będą mieć rok. W sumie to rozumiem – prowadzenie sezonowego biznesu na pewno nie jest łatwe – ale nie lubię, kiedy ludzie wzbogacają się na ludzkiej naiwności.
Wielu głodnych turystów czeka na rybkę prosto z morza. Ludzie są przekonani, że zjedzą świeżego dorsza i flądrę, bo w końcu tak jest napisane na szyldzie smażalni. Szkoda tylko, że zazwyczaj to jednak mrożonki, ponieważ połów fląder dla kutrów rybackich jest zakazany od 1 lipca do 31 sierpnia. Na talerzu znajdziemy więc przeważnie mrożonki z Chin czy Wietnamu. Panga z Wietnamu, tilapia i sola z Chin, morszczuk z Argentyny, makrela z Norwegii…
„(…)Nieliczni, którzy słyszeli to i owo, podejrzewają, że z dostępnością dorsza w wakacje może być trudno. Czy ryby „prosto z kutra” nie są w istocie mrożonkami? Okres ochronny dorsza to zakaz używania narzędzi połowowych od 1 lipca do 31 sierpnia. Dotyczy on jednak tylko wschodniego regionu polskiej części Bałtyku i jest związany z ochroną tarlisk. Na zachód od latarni morskiej Stilo połowy są dozwolone, więc nie obawiajcie się, że na pewno zostaniecie oszukani, jeśli w Międzyzdrojach zaproponują wam dorsza złowionego tego samego dnia. Wędkować przez cały sezon można do woli.(…)’”
Kiedy już znajdziemy świeżą rybkę z dobrego źródła, może na nas czekać kolejna niespodzianka – sposób przyrządzenia ryby, a inaczej mówiąc, panierka. Im „bogatsza”, tym więcej będzie ważyć. Bo jak już jeść rybę, to na bogato. Musi w końcu mieć pokaźne kształty;)! Panierka, ciasto naleśnikowe, bułka tarta i inne stwory powodują, że ryba więcej waży, a co za tym idzie, więcej kosztuje, mimo że samego mięsa jest tyle, co kot napłakał. Ja jestem zdania, że ryba może być co najwyżej zanurzona w mące i to taka smakuje mi najlepiej.
Ryby z grilla/pieca
Można śmiało zamawiać, bo tu będzie od razu widać, czy ryba była mrożona – jeśli tak, będzie się rozpadać, świeża – nie. Do tego tak przygotowana ryba jest na pewno zdrowsza i dietetyczna.
Mrożenie ryb nie zawsze jest takie straszne
Wymogi dotyczące mrożenia ryb są bardzo restrykcyjne. Jeżeli rybę zamrozi się zaraz po połowie, może być naprawdę świeża. Wszystko zależy też od glazury – im jej mniej, tym ryba mniej wodnista, może w znacznym stopniu zachować smak i jędrność. Źle zamrożoną rybę można poznać od razu. Po pierwsze, panierka rozlatuje się. Poza tym ryba jest wodnista i ma „szklisty wygląd”. Jeśli ryba była dobrze zamrożona, to smak tak naprawdę zależy od smażalni i na przykład tego, czy nie była przypadkiem rozmrażana dwukrotnie.
Ryb w polskim morzu jest coraz mniej, to efekt przełowienia. Przez lata rybołówstwo było spychane na boczny tor i liczył się tylko zysk, a kontrola nad połowami szwankowała. Rezultaty odczuwamy teraz – nie ma połowów (nie opłaca się), część gatunków jest zagrożona wyginięciem, a część rozmnaża się znacznie wolniej niż kiedyś.
Te podstawowe informacje pozwalają mi zachować zdrowy rozsądek i być czujną, przy wyborze smażalni. Pamiętajcie, jeżeli właściciel mówi, wam że ryba jest świeża, a budzi ona wasze podejrzenia, macie prawo zwrócić jedzenie. Druga rzecz, o której warto wspomnieć: przed urlopem dobrze przestudiować w internecie opinie na temat smażalni w danym mieście. Na wielu portalach, typu TripAdvisor, możecie przeczytać opinie na temat restauracji. Warto zrobić mały research, bo pozwoli Wam to nie tracić czasu i pieniędzy. 70% opinii, które przeczytałam na tym portalu, sprawdziło się, więc polecam 🙂
15 czerwca 2016 @ 06:10
Oby udało się nam znaleźć dobrą smażalnię w tym roku 😀 teraz czas do urlopu będzie mi się dłużył…
21 czerwca 2016 @ 12:48
Jak będziesz w Gdańsku to polecam zajrzeć do Szafarni 10 na dobrą rybkę 🙂
14 czerwca 2016 @ 22:05
Ależ narobiłaś mi smaka. Dawno mnie nie było nad morzem, może w tym roku się uda 😉
14 czerwca 2016 @ 22:22
Polecam! Zwłaszcza w czerwcu i we wrześniu. Turystów jest mnie i nie ma walki o parawan 😉
14 czerwca 2016 @ 22:30
A ja ostatnim razem byłam na Sylwestra 🙂 Wszyscy w góry jeżdżą, a my niecodziennie z gór właśnie nad morze 🙂 Fajne doświadczenie :).
14 czerwca 2016 @ 10:30
Ja już morze w tym roku zaliczyłam i nie wybieram się, ale post naprawdę ciekawy! Wciąga :). Na turystach i ich niewiedzy można wiele zarobić. Zwłaszcza w „regionalnych” kwestiach, bo przecież taki turysta się nie zna na tym, co regionalne skoro właśnie przyjechał pozwiedzać.