Bunt dwulatka – szkoła przetrwania nie tylko dla rodziców
„Proszę uspokoić swoje dziecko. Trzeba dać klapsa albo nie zabierać dziecka do sklepu, skoro nie potrafi się zachować. Dzisiejsi rodzice tylko ulegają i rozpieszczają dzieci!Bunt dwulatka sobie wymyślili” To usłyszała w sklepie pewna mama, która „walczyła” ze swoim dwuletnim synkiem. Chodziło o to, o co zawsze chodzi dziecku w tym wieku: „Chcę to! Dlaczego nie mogę tego mieć, skoro wszyscy mają?!”
Znajoma sytuacja?
Pamiętam, że miałam podobną sytuację ze starszym synem. Nie mogę sobie przypomnieć, o co chodziło, ale wiem, że położył się na środku centrum handlowego i powiedział, że nigdzie nie idzie. Leżał tam 15 minut, a ja odeszłam z mężem na bok, żeby nie blokować przejścia i patrzyłam na niego, żeby sobie tylko nie wyrządził krzywdy. Nie robiłam nic, bo moje tłumaczenie podczas ataku histerii mogłoby tylko pogorszyć sytuację, a i tak nic do niego nie docierało. Po 20 minutach wstał i wsiadł do wózka, jakby nic się nie stało. Dopiero wtedy mogłam z nim spokojnie porozmawiać i wytłumaczyć mu, dlaczego nie można się tak zachowywać (możliwie jak najkrócej, bo tak najlepiej).
Oczywiście najbardziej zainteresowani byli ci, których sytuacja nie dotyczyła. Ludzie podchodzili, uspokajali, chcieli pogadać, podważali moje kompetencje, zostałam nawet okrzyknięta złą matką.
Czy wstydziłam się tej sytuacji? Absolutnie nie. Cieszę się, że potrafił pokazać, że zależy mu na czymś i uparcie dążyć do swego. Bunt jest zdrowy. Nie przejmowałam się absolutnie krytyką, opiniami, spojrzeniami. Ludzie tylko popatrzą, wyrzucą z siebie swoje oburzenie i pójdą. A problem nadal będzie mój i to ja będę zmagała się z wymuszaniem wszystkiego płaczem, a przecież nie o to chodzi.
To naturalne, że dziecko próbuje testować nasza wytrzymałość i po prostu też ma swoje potrzeby. Jednak jeśli tupnie nogą i dostanie czekoladę, będzie wiedzieć, że to dobry sposób na osiąganie celów. Gdybym ja tupała nogami w pracy i dostawała od razu podwyżkę, pewnie też bym była w tym nieugięta ;).
Dzieci muszą być grzeczne, posłuszne i dostosowywać się do wszystkich. A ja tak nie chcę. Wiem, że ten okres minie dosyć szybko, zaczną się nowe problemy, chcę żeby moje dzieci były odważne, szczęśliwe, okazywały szacunek innym i tolerowały inne zachowania ludzi. W końcu kiedyś też będą rodzicami.
„Zostaw, nie dotykaj!”
Dwulatek czy trzylatek, który jest wszystkiego ciekawy, będzie zainteresowany nawet ręcznikami papierowymi, bo opakowanie tak fajnie szeleści. To normalne, że w takim miejscu jak sklep, zwłaszcza duży, dziecko będzie chciało wszystkiego dotknąć, wszystko wziąć do ręki, a „Nie dotykaj”, „Zostaw”, „Nie biegaj” będzie powodowało dodatkową frustrację. To co w końcu, do cholery, mogę robić? Oddychać?
Złość dodatkowo potęgują nowe doznania, hałasy i tłok, w związku z którymi dziecko jest przebodźcowane.
Zbyt wiele kontroli
W supermarkecie – dziecko poprosiło o soczek, widzi, że rówieśnik też pije. „Nie, będziesz zaraz sikać, tamten chłopczyk pewnie już potrafi wołać siku.”
Piaskownica – dziewczynka zrobiła przepiękny zamek z piasku i krzyknęła z radości: „AAA, pięknie, udało mi się!”, na co matka odpowiedziała: „Nie krzycz tak, nie jesteś już małym dzieckiem”.
Sklep- dziecko było w alejce z zabawkami, jak to dziecko, widząc tyle rzeczy, chciało wszystkiego dotknąć i wszystko wypróbować. „Nie dotykaj tego! – „powiedział ze zdenerwowaniem tata. „Dlaczego?” „Bo nie”.
Łatwo mi było oceniać takie zachowania rodziców, dopóki sama nie miałam dzieci. Co mogłam wtedy rozumieć, patrzyłam z perspektywy dziecka, jak tego typu zachowania mogą ranić. Zdarzają się jednak takie dni, że nam, rodzicom jest ciężko i ta słodka istota potrafi wyprowadzić z równowagi i wystawić cierpliwość na próbę. Zawsze wtedy przypominam sobie sytuację w sklepie i powtarzam sobie, że nie wiem nic o historii tych rodziców. Nie wiem jak im minął dzień, może właśnie zostali zwolnieni z pracy? Nie oznacza to, że popieram takie zachowania, ale staram się nie oceniać i nie uznawać, że są złymi rodzicami. Bo, jakby nie było, na pewno kochają swoje dzieci.
Szacunek
Szanuję zdanie moich przyjaciół i ich opinie. To dlaczego dzieci nie miałyby móc na to liczyć? Traktować dziecko poważnie, to znaczy traktować je z szacunkiem. Z pewnością w przyszłości to zaprocentuje. Zakładam, że dzięki temu też będą szanować innych, w tym także, nas, rodziców. Jeśli przyjmiemy punkt widzenia dziecka, które ma problem, łatwiej będzie nam znaleźć w sobie cierpliwość
Bunt dwulatka – szkoła przetrwania nie tylko dla rodziców
Kiedy płacze niemowlę, szukamy przyczyny jego płaczu. Kiedy płacze dwulatek, pierwszym odruchem jest uciszenie go, a nie wsłuchanie się w jego emocje, zwłaszcza w miejscu publicznym. Mam rację? Te ciągłe „nie” i krzyki. Jednak, mimo że jest trudno i zdajesz sobie sprawę, że popełniasz błędy, to pamiętaj, że nigdy nie jest za późno na poprawę!
Piksi
6 września 2016 @ 22:29
Świetny artykuł.
Taki prawdziwy.
Kto bardziej zrozumie drugiego rodzica jak nie rodzic.
U nas ten bunt trwa już od jakiegoś czasu, do tego doszedł jeszcze twardy charakter i nie jest ciekawie ale nie poddajemy się walczymy z tym na spokojnie. Czekamy na wyciszenie i dopiero wtedy tłumaczymy. Mamy nadzieję że to wszystko jakoś minie.
Olomanolo.pl
23 sierpnia 2016 @ 21:04
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy bunt dwulatka w ogóle istnieje. U nas jak zaczął się dwa lata temu, tak trwa dalej…Myślę, że to w jaki sposób zachowuje się dziecko zależy od rodziców, dzieci rodziców zapracowanych zrobią wszystko, żeby zwrócić ich uwagę na siebie, dzieci rodziców nadopiekuńczych przeskrobią coś, żeby pokazać że nie zawsze chcą żyć jak tresowane pieski itp. Pocieszające jest to, że ten „bunt” dotyczy niemal wszystkich dzieci i rodziców i że z czasem mija. Tak samo jak mijają złe wspomnienia.