Mąż jest tak samo ważny jak dzieci
Wyjść bez wyrzutów sumienia na randkę i to w dodatku z własnym mężem. Zamienić wyciągnięte dresy na małą czarną, założyć szpilki i koronkową bieliznę, pomalować usta. Przecież matce też się należy?
Sama nie wierzę, że dopiero po 6 latach mogę napisać, że czuję się w końcu spełnioną mamą, żoną, kobietą i że właśnie weszłam w swój najlepszy okres… Moje życie zaczęło się po trzydziestce, choć przerwałam karierę zawodową i nie udało mi się zrealizować pewnych celów… Zmarszczki są coraz widoczniejsze i naprawdę odznaczają się na mojej twarzy, widzę na niej każdy stres i cierpienie, ale w końcu zaczynam oddychać pełną piersią i czuję, że wreszcie wynurzam się na powierzchnię.
Niewiele potrzeba mi do szczęście, niewiele chcę… Potrafię się jednak szczerze uśmiechać, rozmawiać z ludźmi, pić wino, bawić się z dziećmi, a później cieszyć się chwilami z mężem…
Tak to bywa, że na początku, kiedy pojawia się dziecko, stawiamy jego potrzeby na pierwszym miejscu, chwilowo umieszczając pragnienia własne i partnera gdzieś na szarym końcu… Rodząc dziecko wiedziałam, że muszę i chcę być dla niego najważniejsza na świecie (to chyba naturalne), jednak chwile samotności to dla mnie potrzeba tak podstawowa, jak powietrze, sen i jedzenie…
Nasze rodzicielstwo i małżeństwo wielokrotnie wystawiane były na próby. Najcięższą była choroba dziecka, ale nawet bez tego pojawiało się wiele powodów do nieporozumień… Wstawanie do dziecka, karmienie, podział obowiązków… Mąż jednak zawsze był przy mnie i wspierał… Przetrwaliśmy ciche dni, rzucanie pieluchami… JEDNAK JESTEŚMY! Może nawet bardziej niż kiedykolwiek wcześniej…
Myślę, że to dlatego, że pracujemy nad sobą. Mamy takie same trudności i obowiązki jak miliony innych rodzin, mamy też chore dziecko, które wymaga tyle energii i uwagi, że czasem do 21 nie mamy czasu ze sobą pogadać, a nawet popatrzeć na siebie… Łatwo w takiej sytuacji o frustrację, złość, brak energii. Uważam, że my – rodzice – musimy być silni dla siebie, dla rodziny…
Wystarczy małe potknięcie, niedopilnowanie w relacji jakiegoś drobiazgu i całe domino się rozpada… Nie potrzebuje tego i nie chcę…. Dbam o siebie, o swoje ciało i umysł, o swój związek, tak samo, jak o swoje dzieci. A one biorą z nas przykład…. To nie jest egoizm. No dobra, może jest, ale zdrowy.
Może umówimy się na randkę?
Randkowanie z mężem nie jest takie proste, przynajmniej na początku. Zapewniam Cię, że za pierwszym razem nie byłam tak spokojna, jak teraz. Dzwoniłam, sprawdzałam, czy wszystko jest w porządku… Oczywiście było, dzieci bawiły się cudownie z dziadkami, tylko ja podświadomie, chciałam żeby płakały za mną i tęskniły… Typowe zachowanie, prawda? Całe szczęście oprzytomniałam – skoro one sobie radzą, czemu ja mam marnować czas na coś, na co nie mam wpływu?
Oto kilka randkowych wskazówek:
- Czy jedziesz z mężem na weekend czy wybierasz się na randkę do restauracji, nie fantazjuj, że będzie super, bo może wcale nie być. Biegunka przed wyjazdem, katar, płacze…;) Takie rzeczy tylko z dziećmi.
- To jak ćwiczenia z Chodakowską. Randkowania nie nauczysz się w teorii… Potrzebna jest praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka.
- Porzuciłam swoje dziecko, nie dałam buzi na dobranoc, a poza tym zawsze wieczorem czytam mu „Kubusia Puchatka”… To tylko projekcja. Twoje dziecko chce, żebyś tak myślała i żebyś została, bo w końcu jest dzieckiem i także myśli o swoich potrzebach.
- Po co wychodzić, skoro mogę sobie wypożyczyć film, kupić popcorn, zrobić pyszną sałatkę? Zaoszczędzę przynajmniej pieniądze i kupię sobie nowe buty (naprawdę? Kupisz?). Nie myśl, co mogłabyś zrobić… Nie przekonuj siebie, że nic Ci się nie chce. Jeśli będziesz tak myśleć, w końcu w to uwierzysz.
Najpierw jest Twoim partnerem, dopiero później ojcem Twoich dzieci. Dzieci się ma całe życie, a partnera można zmienić? Ten tok myślenia raczej nie doprowadzi Cię do szczęścia w związku. Niby czemu spychasz go na dalszy plan, skoro powinien Cię obchodzić i pomagać Ci tworzyć ciepły dom dla Waszych dzieci? One mają rosnąć pod opieką dwojga szanujących się i kochających ludzi, dla których rodzina i dzieci to nie udręka, przeszkoda i poświęcenie. Warto chyba więc trochę popracować nad swoim związkiem, prawda?
PS Kilka słów od Radka
#JakOnToRobi
Muszę do czegoś się przyznać. Każdy tekst przechodzi przez moje ręce i oczy, ale ten szczególnie mi zaimponował – dlatego nie mogę nie pozostawić jakiegoś komentarza.
Dzieci… To wyjątkowe szczęście, które dostarcza bagaż nowych, unikalnych przeżyć. Spektrum wywoływanych emocji zaczyna się od skrajnej frustracji, aż po morze euforii 🙂 Też tak miewacie?
Z drugiej strony jesteśmy my – rodzice naszych dzieci. My jako partnerzy (małżeństwo)! I to pozostaje u Nas na pierwszym miejscu. Normalnym jest, że pojawienie się pierwszego dziecka niesie na początku ze sobą ogromne rewolucje, które w dużym stopniu rzutują na nas i nasze relacje partnerskie/małżeńskie. Warto jednak znaleźć w końcu złoty środek i znaleźć czas dla siebie i swojego związku. W zdrowym ciele – zdrowy duch, więc jak dobrze zbudujemy między sobie relacje – tym lepiej będzie się dzieciom rozwijało i żyło.
Dlatego => idźcie i zbajcie o siebie, odważcie się kombinować, aby mieć chwile bez dzieci (zbieranie po 2zł dziennie na 3h pracy niani, wziąć 1 dzień urlopu więcej niż planowane, gdy maluchy w przedszkolu/szkole). Jak dobrze ustali się cel, to i droga do niego będzie łatwiejsza.
Have Fun! (Czasem) tylko we dwoje 🙂
Katjuszka
16 września 2016 @ 19:38
To wcale nie egoizm! Małżeństwo i nasze relacje z partnerami to podstawa rodziny. Szczęśliwa kobieta to szczęśliwe dziecko, tak samo jak szczęśliwi rodzice to zadowolone dzieci. Dlatego tak ważne jest, żeby dbać o te relacje. Przyprawiać, podgrzewać, ulepszać. A randki to idealny pomysł, żeby to wszystko zrobić!
Piękne zdjęcia! Nie mogę się od nich oderwać! 🙂
Ania Kalemba
16 września 2016 @ 12:31
Jesteście uroczą i motywującą parą! <3
ugotowani.tv
15 września 2016 @ 21:46
piękne zdjęcia <3
Jak ona to robi
15 września 2016 @ 22:12
Dziękuję