Cellulit, zmarszczki, wiek – o tym jak przestać być workiem kompleksów
Ile czasu zmarnowałam, skupiając się na rzeczach, na które nie mam wpływu, na tym, że jestem za niska i biuściasta, kiedy mogłam docenić mój płaski brzuch, wąską talię… Tymczasem to, co było kiedyś jędrne i sterczące, zaczyna podlegać grawitacji. Spojrzenie już nie takie świetliste, bo jak ma być, skoro śpisz po 3 godziny na dobę i siedzisz pół dnia przed komputerem? Żadna dieta i rytuał pielęgnacji twarzy według Koreanek nie zatrzyma tego, o czym nie chcemy słuchać – wieku. Pukam się w czoło: jak ja mogłam mieć kiedyś kompleksy, jak mogłam nie doceniać mojego falującego biustu, wąskiej talii i uroczego choć niskiego wzrostu? No, ale już tak jest, że pewne rzeczy zaczynamy dostrzegać dopiero, kiedy je stracimy, a to, co mamy, zostaje pominięte.
W tym roku kończę 32 lat (tak) i wiem, że nie będę już młodsza, wygładzona, czasu nie cofnę. I nie chcę się na tym skupiać, bo to nie ma sensu. Chcę skoncentrować się na tym, co dał mi wiek. Co dała mi historia mojego życia, którą coraz częściej mogę dostrzec na swojej twarzy. Chcę patrzeć na siebie teraz i docenić to, co dobrego dostałam wraz z wiekiem. Nie za dziesięć lat. Teraz. Ograniczyć przypływające myśli: dlaczego nie doceniałam stabilnych hormonów, gęstych włosów, i jędrnej pupy… I pewnie dzięki temu, że jestem dojrzalsza, teraz mogę docenić to, co mam.
Operacje plastyczne
„Nie, nigdy, jak to?” – nigdy nie mów nigdy. Zauważyłam, że z operacji plastycznych śmieją się osoby, którym natura nie poskąpiła urody. Są nadal piękne, szczupłe i nie potrzebują nic poprawiać. Super, cieszcie się. Ale jeżeli akceptujesz siebie, ale chcesz poprawić sobie nos, biust i masz poczuć się jeszcze lepiej, czemu nie? Moim zdaniem ocenianie, czy to dobre, czy złe, jest absolutnie bez sensu. Jeżeli ma to poprawić czyjąś samoocenę i nastrój i będę widzieć kobietę, która z dnia na dzień urosła kilka centymetrów i pięknie jej… – jestem za.
Piękno jest wszędzie
Dla każdego piękno oznacza co innego. Osoba, która ma nadwagę lub krotką szyję może okazać się dla niektórych ikoną kobiecości. Znam facetów, którzy lubią patrzeć na krzywe nogi lub odstające uszy. Może się to wydawać niedorzeczne, ale właśnie tak inni mogą zachwycać się kobiecym ciałem. Bo co to jest „piękno”? Nie ma jednej i właściwej definicji. To tylko koncerny mody i prasa narzuciły nam jeden, według nich słuszny, obraz kobiety, która w rzeczywistości przypomina szparaga, a nie kobietę. Najważniejsze, żeby dobrze było widać na niej ubranie. Czy to, że nie pasujesz do ich „definicji piękna”, oznacza, że jesteś brzydka? Absolutnie nie. Ideał piękna został wypracowany jeszcze przed odkryciem Photoshopa, już za czasów starożytnych Rzymian. Kobieta piękna jest wymalowana i zadbana, bez względu na wiek. Dzisiaj łatwiej jest „obrobić” przeciętną osobę w programie graficznym, niż znaleźć idealną alabastrową cerę.
Stale zmieniające się trendy, za którymi nie da się nadążyć, nie mogą wpływać na Ciebie. Zobacz, Sarah Jessica Parker lub Jennifer Aniston są uważane za najpiękniejsze kobiety świata. Możesz się z tym nie zgadzać. Kto ma więc rację? Zresztą to nieważne. Tak naprawdę to bez znaczenia, co inni mówią lub myślą. Liczy się to, jak myślisz o sobie i jak widzisz siebie.
„Bądź piękna”
Ja czasami jestem zmęczona tymi motywacyjnymi sloganami: „Bądź piękna!”, „Piękno jest w tobie!”. Nawet jeżeli tak jest, to nie zmienia faktu, że po trzydziestce skóra wygląda inaczej i raczej nie będę już młodsza. Ale mogę być zadbana. Chcę, by każda kobieta, czuła się dobrze tu i teraz, zawsze. Bez makijażu, botoksu i wydepilowanych nóg. Owszem są osoby, które po wstaniu z łóżka wyglądają jakby pracowały nad konturowaniem twarzy całą noc i piękno przychodzi im bez problemu. Swoją drogą, fajnie mają. Ale często, a praktycznie zawsze, piękno to poświęcenie sobie czasu i pieniędzy.
A Chodakowska patrzy
Siłownia, kosmetyki, ubrania, fryzjer… I możemy mówić co chcemy, ale piękne lśniące włosy i zgrabna pupa nie wzięły się znikąd. Pewnie słyszałaś ten tekst – ”Wypracowane, nie dane”… Na pewno jedno wyjście na siłownię nie spowoduje, że będziesz mieć kaloryfer na brzuchu. To determinacja i ogromna praca, nie tylko nad ciałem, ale też nad sobą i swoim charakterem. Wygląd jest ważny, ale ma być ważny dla mnie. Ładne ubranie, lśniące pazurki, makijaż, to rzeczy, które mają być dodatkiem. Nie muszę niczego udowadniać innym, rywalizować o względy społeczeństwa innych, kobiet, mężczyzn. Nie chcę obudzić się za 10 lat, orientując się, że straciłam czas na wytykaniu sobie niedoskonałości, a chowałam w sobie to, co piękne. Chcę docenić to, że moje ciało, które, owszem, zmieniło się po porodzie, dało nowe życie.
Cellulit, zmarszczki, wiek
Nie mam ochoty, nie chcę. Z pełną świadomością godzę się z rzeczami, których zmienić się nie da. Chcę zmieniać to, co się da, i mieć na tyle mądrości i spostrzegawczości, żeby umieć te rzeczy od siebie odróżnić. A kompleksy? Któż ich nie ma? Niech nie będą powodem do wstydu
Świnka
6 czerwca 2016 @ 22:37
Akceptacja siebie to ciężka sprawa, ale do osiągnięcia 🙂 Pracuję nad sobą każdego dnia 🙂
Maj 2016 – podsumowanie
29 maja 2016 @ 10:23
[…] O tym jak uwolnić się od kompleksów u Jak Ona To Robi, gdyby u mnie Wam było mało informacji o kompleksach […]