Chory mężczyzna – dlaczego on mnie tak denerwuje?
Wstaje i ciągnie za sobą nogi jak z ołowiu. Sprawdza temperaturę. Okazuje się, że nie jest aż tak wysoka, ale 37,3 pozbawia go wszystkich funkcji życiowych. Ból gardła okazuje się paraliżujący – przełyka herbatę tak, jakby połykał kaktusa, chociaż uważa, że nie należy sobie zaprzątać głowy swoim złym samopoczuciem. Trzeba być twardym a nie „miętkim”… To może oznaczać tylko jedno – mężczyzna jest chory
W tym trudnym dla niego okresie jest bardzo zamyślony, sentymentalny. Wspomina stare czasy, ogląda zdjęcia z liceum, chociaż to niby nie przez chorobę. „Tak jakoś wychodzi”, że spisuje, co mu się udało osiągnąć, z czego jest dumny, co jest jednak mniej ważne i deleguje zadania, tak na wypadek, jakby coś przeoczył ;).Im częściej oglądam tę jego grę aktorską, tym bardziej zaczyna doprowadzać mnie do szewskiej pasji. Wkurza mnie jego stękanie, brakuje mi cierpliwości i każde kichnięcie doprowadza mnie do szału. Zaciskam gardło i staram się przetrwać ten czas, bo zajmowanie się dziećmi to przy umierającym mężczyźnie prawdziwy luksus.
Kiedy jestem chora, muszę zajmować się chorymi dziećmi. Z wysoką temperaturą podaję jedzenie, bawię się, sprzątam… Zresztą co ja Ci będę opowiadać. Sama wiesz, że w tym zawodzie L4 nie istnieje. Mamy nie biorą zwolnienia. Gdy już choruję, to wygląda to mniej więcej tak:
– Co się stało? Blado wyglądasz. Źle się czujesz?
– Mam gorączkę. Ale jest ok. Muszę wstać i zrobić obiad.
– Nie wstawaj, ja zrobię obiad. Jeszcze z wysiłku mi zemdlejesz.
Zostaję więc grzecznie w łóżku, a po 10 minutach słyszę…
– A gdzie jest makaron? …A już mam… A widziałaś może koncentrat? A ten sos mam długo mieszać? W którym słoiku jest mąka? Czym przyprawić? Do potrawki mam wrzucić ryż czy ziemniaki? Pokroić marchewkę w słupki czy w kostkę?
Po tej całej frustracji emocje, które we mnie buzowały, opadły. Stwierdziłam, że to wcale nie jest wina mężczyzn, że tak cackają się ze sobą podczas choroby. To nasza wina. W tym przypadku – moja. Przecież dajemy im wszyscy zgodę na chorowanie. Mówimy, że są tacy biedni i że z powodu kataru nie dożyją następnych urodzin. Przecież mężczyźni tak naprawdę rzadko się skarżą, rzadko mają okazję opowiedzieć o swoich słabościach, a gdy zachorują, oskarżamy ich o hipochondrię. Natomiast my kobiety mamy przyzwolenie społeczne, żeby ponarzekać na przykład na PMS. I po prostu nie potrafimy chorować. Kobieta nawet w chorobie próbuje udowodnić, że jest wielozadaniowa. Chorobę traktuje jako kolejną rzecz do ogarnięcia. Zamiast zamknąć się w pokoju, wyłączyć się z życia rodzinnego i zlecić wszystkie obowiązki mężczyźnie, który na pewno sobie poradzi, musimy cały czas trzymać rękę na pulsie. Dajmy sobie prawo do chorowania, a na pewno wszyscy będą zdrowsi!
16 listopada 2016 @ 21:04
Niedawno o tym pisałam przy okazji przeziębienia mojego męża. Prawie musiałam szukać grabarza 🙂
10 marca 2016 @ 10:40
Chyba mam męża ideała. Jak jest chory, to dzielnie zapieprza do pracy. Musi naprawdę źle się czuć, żeby wylądować w łóżku.
9 grudnia 2016 @ 22:32
Bardzo mądrze. Jest mniej wydajny, może coś schrzanić a przy okazji zarazi współpracowników. Ideał.
9 marca 2016 @ 22:20
Przecież wiadomo, że mężczyzna gdy przeziębiony, to nie tyle choruje, ile o życie walczy. Wiadomo też, że 'mamy nie biorą zwolnienia”. Ja będę miała wolne tylko w przypadku pobytu w szpitalu, czego oczywiście sobie nie życzę. Też sobie małża rozbestwiłam 😉
9 marca 2016 @ 22:30
Chory mężczyzna jest gorszy niż dziecko, 😉
9 marca 2016 @ 11:31
Hahahaha, boski tekst, zgadzam się z każdym słowem!:) I to prawda, że my same dajemy na to wszystko przyzwolenie, wiecznie wymagając od siebie więcej i więcej. Pozdrawiam ciepło:)
9 marca 2016 @ 22:31
My kobiety tak już mamy, ale czasami trzeba sobie odpuścić… Przynajmniej trzeba próbować 😉