Co chciałybyśmy usłyszeć od innych matek?
Coraz pewniej i bez wyrzutów sumienia matki mówią, że są zmęczone, często sfrustrowane, a o odpoczynku nie mogą nawet pomyśleć. Skończyły się czasy, kiedy kobiety nie miały prawa do swojego zdania i tylko starały się za wszelką cenę dopasować do społeczeństwa, odgrywając role idealnej żony, matki, kochanki, dźwigając nie tylko ciężkie torby z zakupami, ale w ogóle cały dom, bo mąż często był wyłączony z odpowiedzialności za rodzinę. Niektórzy w ogóle nie wiedzieli, jak rodzina powinna wyglądać. Wystarczyło w końcu rzucić na stół plik pieniędzy, upolowaną kawę wystaną w kolejce, a jak dobrze poszło i miał gest, to i jeansy z Baltony…
Teraz jest inaczej. Na pewno to dostrzegasz ‒ coraz więcej osób pokazuje, że macierzyństwo bywa trudne. Że często nie wyglądamy jak z reklamy, że karmienie piersią jest trudne, a pracodawcy nie czekają na nas z otwartymi ramionami. Cieszę się, że tak jest i że potrafimy rozmawiać o tym otwarcie.
Czuję się jedną z wielu matek, którym nie zawsze wychodzi, u których nie zawsze jest słodko i których dzieci nie zawsze są aniołami. Potrafią doprowadzić mnie do takich nerwów, że wypalenie paczki papierosów i wypicie butelki wina na odstresowanie to za mało. Co nie zmienia faktu, że, mimo kryzysów, kocham te swoje Brzdące nad życie. No, i wy mnie rozumiecie. Wystarczy napisać notkę, pożalić się internetowym koleżankom, które zawsze cię pocieszą, doradzą, „przytulą”.
Tylko dlaczego takiej życzliwości nie ma też offline?
Walka o łopatkę nadal trwa. „Za ciepło ubrany”, „proszę odejść”, „proszę nie dotykać”, „zostaw”, „co to za matka” lub, co gorsza, przemilczanie konfliktowych sytuacji. To jest chyba najgorsze. Wystarczy jedno potknięcie, słabsza forma, nie taki grymas twarzy w odpowiedzi na „Dzień dobry”, a nie daj Boże ‒ burknięcie na dziecko w nerwach ‒ od razu wszyscy widzą „złą matkę”.
Ludzie, a wy nigdy nie mieliście ciężkiego dnia? Zaspałaś do pracy. Masz pełno raportów do wypełnienia. Dzieci nie chciały pójść do przedszkola, samochód się zepsuł… Albo po prostu nie masz dzisiaj siły. Dopadł Cię PMS i nie masz ochoty z nikim gadać. Emocje i nerwy ponoszą Cię do tego stopnia, że z bezsilności podnosisz głos na swojego skarba, bo rzucił się na podłogę w sklepie.
Ocena będzie jednoznaczna – „zła matka”. A ile razy Ty z bezsilności potrząsnęłaś dzieckiem, odburknęłaś. Potem zżerały Cię wyrzuty sumienia i musiałaś wylać litry łez, zamykając się w łazience i odbierając sobie wszystko, co najlepsze w byciu mamą…A może lepiej…
Kiedy widzisz, jak moje dziecko je piasek ‒ powiedz:
„Uważaj. Moje dziecko też tak miało, wyrośnie”.
Kiedy widzisz, że z nosa leci katar,
po prostu podaj chusteczkę.
Kiedy widzisz, że jest mi źle i jestem zmęczona sfrustrowana, pewnie powiesz:
„Musisz odpocząć”,
a wolałabym usłyszeć:
„Rozumiem cię. Zostaw dziecko mężowi i chodźmy na kawę”.
Kiedy wiesz, że moje dziecko budzi się kilka razy w nocy, zamiast:
„A moje dziecko przesypia całe noce, może coś robisz źle”
lepiej nic nie mów, tylko wysłuchaj, bo nie masz pojęcia, co znaczą bezsenne noce.
Kiedy widzisz, że dziecko je coś niezdrowego, zamiast strofować:
„Wiesz ile chemii jest w tym jedzeniu? Jak możesz podawać to swojemu dziecku?!”,
lepiej zaproponuj:
„Podaj dziecku z frytki z osiedlowego baru. Tam wymieniają tłuszcz”.
Kiedy widzisz, że dziecko rzuca się na podłogę na środku sklepu, zamiast oceniać:
„Dziecko jest źle wychowane. Przydałaby się mu Superniania”,
powiedz po prostu:
„Nie jesteś sama. To minie”.
Dziecko miewa dobre i złe momenty. W tych najgorszych walimy w głową mur i błagamy o cierpliwość. Ale kiedy wychodzi słońce, z wielką ulgą chowamy parasol, cieszymy się piękną pogodą i nie pamiętamy o deszczu. Tak samo jest z nami. Jeżeli akurat dany problem nas nie dotyczy, udajemy, że go nie ma. Kiedy widzimy mamę, która nie daje chwilowo rady, nagle dopada nas amnezja i wyzbywamy się całej empatii…
Agata - Ruby Times
12 kwietnia 2016 @ 19:38
Fajny tekst, a ostatnie zdanie naprawdę w punkt. Często łapię sama siebie na ocenianiu innych mam po obejrzeniu kilkusekundowego wycinka z ich życia. A zaraz potem sama siebie besztam, że przecież mnie również można by było tak oceniać.. i nie zawsze by to było pozytywne wrażenie!
Renia Hanolajnen | Ronja
22 listopada 2015 @ 23:03
Świetnie napisane! Dlaczego matki tego nie mówią sobie nawzajem? Jedyne wyjaśnienie, które przychodzi mi do głowy to to, że choć przez moment chcą poczuć się lepsze, bo same są potwornie zakompleksione 🙁
Jak ona to robi
23 listopada 2015 @ 23:46
Chyba trochę takjest, że nie tylko matki lubią dowartościować się czyimś niepowodzeniem. Smutne