Co zrobić, żeby święta nie stały się traumatycznym spotkaniem rodzinnym?
Święta są bardzo wysoko na liście stresujących rzeczy, które mogą się nam przydarzyć w życiu. Nie dziwię się, bo to właśnie zbliżający się koniec roku skłania nas do refleksji. Pytamy siebie, co się udało, a czego nie udało się zrobić w ciągu roku…
Zanim dotrzemy do świątecznego stołu, musimy przejść się po rodzinnym czerwonym dywanie i zostać zlustrowani od góry do dołu. Wszyscy sprawdzają, czy nam się udało…
Przez cały rok unikasz spotkań rodzinnych z powodu uwag cioci Krysi, która wierci w brzuchu dziurę: „A kiedy ten ślub?”, „Nie jesteś juz za stara?”… Jak masz usiąść przy Wigilijnym stole, żeby ostatecznie kawałek sernika nie stanął Ci w gardle od tych wszystkich wścibskich uwag, typu: „Nie za dużo tych słodkości?”. No dobra, przyznaję, przytyło mi się kilka kilo, ale czy to właśnie w Święta mam ograniczyć jedzenie?
Konkurs na najlepszą panią domu
Święta chcemy kojarzyć z przyjemnymi rzeczami. Mają nam przypominać te z reklamy Apartu ‒ w roli głównej Janiak i Malinowska. Miłość aż się wylewa zza kołnierza. Dzieci na tyle spokojne i grzeczne, że tylko siedzą pod choinką i rozpakowują swoje prezenty. Nikt nie marudzi, nikt nie krzyczy: „Mamo, ja chcę siusiu!“, „Mamo, on mi zabrał zabawkę!”.
Święta jak z telewizji to przede wszystkim nieopadająca babka, równo wyklejone uszka, pierniki jak z reklamy i barszcz ugotowany w rodzinnym gronie. Wszyscy uśmiechnięci, nienagannie ubrani, panowie ogoleni, szczerzący się jak w reklamie pasty wybielającej, a obok nich panie domu w czerwonych sukienkach z sieciówki, niepoplamionych jeszcze tłuszczem, na którym smaży się rybę.
Sport ekstremalny
Chcemy do Świąt podchodzić jak do konkursu na najlepszą kucharkę, dekoratorkę wnętrz… Szkoda tylko, że biegając za karpiem, lepiąc pierogi, kręcąc mazurka, a w międzyczasie ścierając kurz z zastawy, nie mamy już sił cieszyć się czasem spędzonym z bliskimi.
Zmęczenie generuje duże napięcie ‒ wystarczy jedno nadepnięcie na odcisk i kłótnia rodzinna gwarantowana… Co wtedy?
„W rodzinie jest jak w Las Vegas ‒ to, co się tam zdarzy, tam zostaje”. Tam, gdzie się ludzie kochają, tam iskry lecą. Rodzina jest jaka jest, ale raz w roku można zacisnąć zęby i być wdzięcznym za to, co mamy, bez względu na drobiazgi.
Święta nie muszą być przygotowane perfekcyjnie. Możemy zrezygnować z gotowania i kupić barszcz w proszku, a do tego zamówić pierogi z garmażerki. To smak bycia razem przy stole jest najważniejszy. Zabłyśnijmy pozytywnym nastrojem, dystansem. Podążanie za tradycją nie jest tak istotne, jak pielęgnowanie więzi. Porzućmy ideały… ideały są nudne.
Agnieszka
23 grudnia 2015 @ 14:45
Mi tam by barszcz z kartonu w ogóle nie przeszkadzał, choć myślę, że u mnie w rodzinie by to nie przeszło, bo mam takie szczęście mieć bliskich, którzy w odróżnieniu ode mnie uwielbiają wyrażać swoją miłość gotując dla każdego coś ulubionego i tak w tym roku znów będzie moja ulubiona ryba w galarecie, specjalnie dzika zamawiana, abym mogła dłużej cieszyć się zdrowiem, nawet sushi domowej roboty będzie. A ja to wszystko pozmywam w podzięce 😉 i zabiję wzrokiem tego, kto się zbliży do Dziecka mego z piernikiem jak w zeszłym roku, a Teściowa pewnie znów zapyta się, czy jej prezent można oddać i już mnie ze śmiechu skręca na samą myśl i się jutra doczekać nie mogę 🙂
Niedoskonała Mama
19 grudnia 2015 @ 09:30
Ja w tym roku spędzam Wigilię w bardzo kameralnym gronie. Będą osoby, z którymi jestem blisko cały rok, a nie od święta, te z którymi łączy mnie prawdziwa więź i przez usta nie przejdą im zjadliwe komentarze. A w pozostałe dni – odwiedziny, ale też bardzo wyselekcjonowane.
Jak ona to robi
22 grudnia 2015 @ 17:37
W takim razie życzę Ci smacznych i spokojnych świąt :*
Niedoskonała Mama
30 grudnia 2015 @ 14:32
Takie właśnie były, wyjątkowe:)