Dlaczego warto spotykać się z bezdzietnymi koleżankami?
Czasami tak mam, że zaglądam kobietom do torebek. Nie żebym była ciekawska i wtykała nos w nie swoje sprawy, ale lubię sobie czasami popatrzeć na ludzi i ich zachowania, a także na dodatki, które noszą. Wiele można wyczytać z ubioru, zachowań, gestów. Jestem w tym mistrzynią. Z daleka widzę, kto jaki miał dzień, jak się czuje.
Wśród mnóstwa ludzi w autobusie zawsze potrafię wyszukać matkę. W sumie to nic trudnego. Potrafię wytropić ślady nieprzespanej nocy, które nie wyglądają jak te po hucznej imprezie. Ślady zaschniętych łez i kataru na ramieniu – pewnie żegnała w przedszkolu płaczące dziecko… Kiedy tak wyszukuję cechy wspólne, lubię się upewnić, czy miałam rację. Torebka jest najlepszym dowodem. Zaglądam i upewniam się – zawinięte w folię biszkopty, chusteczki Pampers i zwinięta zużyta pieluszka, której nie zdążyła wyrzucić do śmieci. Tak, to jedna z nas.
Matka, która wie co to poród, co to ból, na czym polega wielozadaniowość. Co to rozstępy i paznokcie połamane podczas ucierania marchewki na zupki.
Nie jestem jakaś dziwna. Zrozumcie mnie. Jeśli spędza się prawie 24 h w domu z dziećmi i zna się na pamięć drogę na plac zabaw oraz skrót do warzywniaka, spotkania z innymi mamami naprawdę dużo dają. Czasami jednak męczą mnie rozmowy o wyborze butów na zimę i o tym, czy dziecko poszło spać. Serio, nie ma innych tematów do rozmów? Z drugiej strony, jakby na to nie patrzeć, to trochę smutne, że mając dzieci, zatracamy swoje ja i nie widzimy nic oprócz przewijaka. Dlatego warto spotykać się z kobietami, które nie mają dzieci….ponieważ:
Nie gadamy o dzieciach
Czasami zdarzają mi się jakieś pojedyncze anegdoty, ale generalnie nie myślę i nie mam ochoty mówić o dzieciach. Z matkami to nie do pomyślenia. Łatwo łamią zasady. Wystarczy, że zapytasz: „Co u dzieci?” – w ciągu minuty ożywiają się, jak po wypiciu espresso, i zasypują Cię opowiadaniami o wyrzynaniu się ząbków, biegunce i wyborze przedszkola. A po kilku godzinach okazuje się, że w sumie miałyśmy nie poruszać tematu dzieci i pobyć same w babskim towarzystwie.
Są jak Wikipedia
Można się tyle dowiedzieć – ja nie mam czasu na śledzenie wszystkich modowych i kulturalnych nowinek. O czytaniu książek nie ma mowy. Przeczytanie instrukcji obsługi graniczy z cudem. Nie nadążam za trendami. Nie wynika to z braku zainteresowania, po prostu mój mózg czasami jest przegrzany od natłoku informacji, a dodajcie jeszcze do tego potrzeby dzieci, męża. To za dużo. Dlatego to właśnie od bezdzietnych koleżanek dowiaduję się, co warto przeczytać, jaki kupić szampon i gdzie znaleźć promocje. Ufam im bezgranicznie. To się nazywa siła kobiet!
Inspirują mnie
Nie lubię gadać o sobie, bo uważam, że historie typu: „A Adaś powiedział…” nie są specjalnie inspirujące. Samo życie. Uwielbiam słuchać opowieści bezdzietnych znajomych. Patrzeć, jakie są zadbane, oczytane, jak dobrze wiedza czego chcą i jak właśnie to robią. Są takie niezależne.
Dostarczają mi rozrywki
Przez chwilę mogę czuć się, jak bohaterka filmu „Sex w wielkim mieście”. Popijając mojito słucham o ich perypetiach miłosnych i przypominam sobie, jak to było, zanim wyszłam za mąż.
Doceniają
Nie wiem dlaczego tak jest, ale wśród bezdzietnych matka może się poczuć gwiazdą. Nikt nie doceni i nie otoczy Cię szacunkiem tak jak kobieta, która (jeszcze) nie urodziła. W jej oczach wyglądasz super i wzbudzasz szacunek, nawet żaląc się, że masz rozstępy i znowu przytyłaś. Nie powie: „Zobacz, ja mam więcej, co ty gadasz?”, tylko, że świetnie wyglądasz i że doskonale sobie radzisz.
Tak naprawdę nie chodzi o to, kto jest lepszy, matki czy bezdzietne. Chodzi o to, że jesteśmy przede wszystkim kobietami! Wchodząc w nową trudną rolę życiową zapominamy czasem o sobie i swoim rozwoju, wyglądzie. Same się zamykamy na nowości, bo wydaje nam się, że taki jest nasz los i musimy bezwzględnie dbać o zdrowie i szczęście naszej rodziny, bo w końcu po to zostałyśmy matkami. Nieważne, czy spotykamy się z matkami, czy z bezdzietnymi. Inspirujmy się nawzajem!
Kinga Kupczak
3 listopada 2015 @ 11:28
Ja byłam bezdzietną koleżanką i przeklinam ten stan! Serio, bo miałam dosyć opowieści o dzieciach, o tym, że nie ma się na nic czasu, że jest się młodym, a trzeba bawić się w pieluchy, że poród to najgorsza sprawa. I że tak powiem, macierzyństwo na jakiś czas zostało mi obrzydzone, no normalnie nie chciałam mieć dzieci. Aż tutaj nagle baby boom i mnie trafiło. Ale dalej jak tak teraz sobie idę na kawkę czy herbatkę to dalej śpiew na temat dzieci, a ja chciałabym czasem pogadać o sprawach tych innych (książki, filmy, faceci no poplotkować), a nie tylko, że najgorsze przede mną. Dobrze, że mogę czasem rozmawiać ze swoim odbiciem 🙂
Jak ona to robi
7 listopada 2015 @ 22:07
Bo macierzyństwo chyba nie jest takie straszne. Ważne, żeby sobie radzić w tych trudnych dniach..zwłaszcza, kiedy masz wszystkiego ma się dosyć. Przyznaje, że na początku macierzyństwa, pieluchy przysłoniły mi życie. Ale, chyba każda ma taki etap. Jak było u Ciebie?
Mam pomysł. Może umów się z koleżanką na kawę i zaproponuj, że ta osoba, która będzie mówić o dzieciach – stawia kawę. O.o 😀
Kinga Kupczak
8 listopada 2015 @ 18:24
Póki co u mnie dziecko jeszcze sobie pływa w brzuszkowie. Choć są już momenty, że czegoś się boję, ale wolę to omówić z Partnerem czy Mamą. Ja nie lubiłam słuchać o dzieciach, o problemach z nimi (ale nie żebym była jakaś nieczuła w tej kwestii), więc staram się nie nawiązywać do tego tematu jak się spotykam z koleżankami, które o dzieciach to jeszcze nawet nie myślą. Po prostu jestem tego zdania, że trzeba troszkę odciąć się od matkowania jak jest się w towarzystwie, w końcu matka też musi odpocząć. Ale…zobaczymy jak to ze mną będzie jak się moje własne urodzi 😀 Obym nie musiała stawiać kawy! 😉
Mrslifestyle.pl
3 listopada 2015 @ 11:20
Zdecydowanie inspirujesz! U mnie zawsze wypływa uśmiech, kiedy Cię widzę, słucham. Lubię i już, mam tylko nadzieję, że uda nam się w niedługim czasie spotkać i pogadać nieco dłużej niż ostatnio 🙂
Jak ona to robi
7 listopada 2015 @ 22:08
Kochana jesteś :*
Pewnie! Musimy się zobaczyć
Young Wife
2 listopada 2015 @ 21:58
Obserwuję tą sytuację z drugiej strony – to ja jestem tą bezdzietną koleżanką. Kocham Córkę mojej przyjaciółki i uwielbiam o niej słuchać, jednak widzę, że ona łaknie „moich” tematów – dokładnie to, o czym mówisz. Rozmawiamy często o książkach albo o filmach, na których ostatni raz byłam z Mężem w kinie, a Ona tylko się dziwi skąd mamy na tyle rzeczy czas, bo Oni teraz muszą swój planować bardzo skrupulatnie. Myślę, że obie strony są sobie potrzebne dla zachowania równowagi 😉
Jak ona to robi
2 listopada 2015 @ 22:15
Dokładnie, tak jak piszesz. Ja moje koleżanki słucham z zapartym tchem. W trakcie naszych spotkań, nawet nie chcę tracić czasu na rozmowach o dzieciach . A nadmiaru czasu, to wam zazdroszczę :*
Young Wife
3 listopada 2015 @ 14:25
Mnie ciągle się wydaje, że mam go mało, ale poki mogę pozwolić sobie na oglądanie seriali, czytanie książek i blogowanie, to chyba faktycznie nie jest tak źle 🙂