(Nie) steruj dzieckiem
Asiu, idź prosto, uważaj na chłopca… No, daj mu tę łopatkę… Ale najpierw powiedz koleżance cześć…
Kolejny dzień, inna mama. Na oko trzyletni chłopiec siedzi w piaskownicy i bawi się, wsypując piasek do wiaderka. Spokojny blondynek, uśmiechnięty od ucha do ucha ‒ widać, że tak prozaiczna zabawa jak przesypywanie piasku z wiaderka do wiaderka sprawia mu radość.
„Czego sypiesz tym piaskiem? Delikatnie, do celu! Nie potrafisz. Obsypałeś sobie całe spodnie!” – krzyczy z ławki kobieta. Po trzydziestce, wychudzona, widać, że zestresowana życiem. Chłopiec stara się sprostać oczekiwaniom matki, ale uśmiech już jakby mniejszy. W tym czasie siada obok niego dziewczynka, trochę młodsza, ale równie urocza jak kolega obok. „Sebastian, przywitaj się. Powiedz cześć. Daj łopatkę, dziewczynka chce się pobawić.”
Serce się kroi, kiedy widzę takie sytuacje. Kiedyś nawet próbowałam wejść w dyskusję z jedną z matek i grzecznie wytłumaczyć, że dziecko ma prawo do swobodnej zabawy i brudzenia się. Ale nie było z kim kulturalnie rozmawiać, zostałam wyzwana i dostałam „bana” na przychodzenie do piaskownicy :).
Usiądź, daj cześć, zrób to…
Dzieci to nie marionetki, którymi da się pokierować i które można ustawić pod swoje „widzimisię”. Jeżeli dziecko nie ma ochoty na zawieranie nowych znajomości, to nie oznacza, że będzie krnąbrne i antyspołeczne. Czy wy codziennie macie nastrój na poznawanie nowych osób? Ja nie. Mimo mojego pozytywnego stosunku do ludzi, często nie czuję potrzeby nawiązywania nowych kontaktów, co nie oznacza, że jestem wrogo nastawiona.
Oddaj łopatkę, bo on płacze” „Ona jest młodsza, oddaj jej.
Przychodzisz do pracy, siadasz przy biurku i popijasz kawę. Widzisz z daleka, że z torby Gosi wystaje słodkie Kinder Country. „Kurczę, dobrze jest zagryźć kawę czymś słodkim” ‒ myślisz. Więc podchodzisz i wyciągasz jej z torebki czekoladowy batonik. „Przecież trzeba się dzielić”. Tak samo wygląda sytuacja w piaskownicy. Chociażby tego chłopca, który bawił się sam, a mama kazała mu przerwać zabawę i oddać łopatkę tylko po to, żeby zadowolić dziecko, które wcale o nią nie prosiło. Dzielenie się nie polega na tym, żeby zawsze rezygnować ze swoich potrze. Przykład z łopatką jest dowodem tego, jak łatwo jest od najmłodszych lat wbudować model „dawaj”.
Nie chodzi o to, żeby zmuszać, manipulować, zastraszać dziecko. Ono nie robi tego z własnej woli, tylko „bo mamusia tak każe”. Mnie zależy na tym, żeby dziecko chciało się dzielić wtedy, kiedy nie będę obok i nie wskażę, nie podpowiem. Wiem, że przykład dajemy przede wszystkim my ‒ rodzice. Staram się pokazywać w życiu codziennym, na czym polega dzielenie się.
Wspierać i uczyć?
Rodzice mają czasami zbyt wygórowane ambicje, jeśli chodzi o ich dzieci. Sami siedzą na ławce i nie ruszają dupy, jedynym sportem, jaki kiedykolwiek uprawiali, jest przełączanie kanałów w TV, a chcą zrobić z dzieci mistrzów świata. Są introwertykami, ale założyli sobie, że ich dziecko będzie mówcą. Pewne rzeczy i cechy dzieci dziedziczą po nas, inne przejmują, kiedy nas obserwują i powtarzają to, co widzą w domu. Na pytanie: „Dlaczego mam gadać z ludźmi, skoro ty tego nie robisz?” odpowiesz pewnie, że po prostu taki jesteś. Dziecko też może tak odpowiedzieć!
Lenistwo
„Dlaczego piesek ma ogon?” „Dlaczego lampy świecą?” Tak, trzeba powiedzieć sobie szczerze, że nie chce się nam tłumaczyć rzeczy, które są dla nas oczywiste i które trzeba powtarzać sto razy dziennie. Wolimy odpowiedzieć „Tak, bo tak” lub „Nie przeszkadzaj mi”, „Ile razy mam ci powtarzać i tłumaczyć?”. Przecież dzieci mają być posłuszne, grzeczne, nie przeszkadzać i nie „jękolić”, a najlepiej ‒ spędzać czas przed telewizorem lub tabletem.Przypominam sobie zawsze sytuację, kiedy chciałam pójść do koleżanki pobawić się lalkami, ale rodzice odpowiedzieli mi „nie”. „Dlaczego?” „Bo nie”. Nie mogłam zrozumieć, czemu miałabym nie zobaczyć się z koleżanką. Było mi bardzo smutno, że nie zostałam wysłuchana. Wspominając tamto jedno zdarzenie, wiem, że na pewno nie chcę tak komunikować się ze swoimi dziećmi. Wszystko, co do mnie mówią, jest dla mnie święte.
Nie jestem idealnym rodzicem, cały czas pracuję nad sobą. Często mam ochotę powiedzieć „Idź, daj mi spokój” lub „Zaraz oszaleję. Nie, bo nie”. Mogłabym to zrobić, to dosyć łatwe, ale wybrałam inny model rodzicielstwa. Chcę wsłuchać się w uczucia i potrzeby dzieci. Chcę, żeby były empatyczne i pewne siebie. Tego sobie życzę . A póki co cały czas błądzę i szukam idealnego sposobu rodzicielstwa…Ale ponoć błądzić jest rzeczą ludzką.
Ania Myszkowska
19 października 2015 @ 22:47
Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym więcej takich świadomych matek wokół siebie!
Dzieci, które czują, że rodzicowi chce się z nimi rozmawiać, które chcą być słuchane, słuchają. Niezmiernie zadziwiamy tym (i każdym innym) faktem nasze otoczenie 😉
Jak ona to robi
20 października 2015 @ 09:39
Też sobie tego życzę. Całe szczęście, że powoli, to się zmienia. I coraz więcej rodziców chce dziecko wychować a nie wychowywać.
Supermanki
11 września 2015 @ 08:16
Świetny tekst. Zgadzam się w 100% ze spostrzeżeniami, a szczególnie z pierwszą częścią, bo sterowanie dzieckiem generuje pokolenie osób, które nawet nie wiedzą, że mogą same decydować o swoim życiu i są emocjonalnymi kalekami. Gratuluję zdrowego rozsądku i podziwiam 🙂
Jak ona to robi
11 września 2015 @ 10:20
Mama nadzieję, że cierpliwości i rozsądek będzie mi towarzyszyć przynajmniej do 18stki 😉
ohdeer_blog
7 września 2015 @ 08:25
Nie biegaj, bo sie spocisz:))) Wiktor wyglada jak mamusia, a Adas jak tatus:) Buziaki dla Was!
Jak ona to robi
11 września 2015 @ 10:19
Serio? Raczej odwrotnie. Adaś, to cała mama 😉
Marta Bruska
3 września 2015 @ 03:04
Masz rację, nie można na siłę sterować dzieckiem i kazać robić coś, na co nie ma ichoty, ale jestem też zdania, że rodzice muszą uczyć dzieci pewnych zasad i to nie tylko przykładem ale i słowem. Ja nie jestem mamą siedzącą na ławce, siedzę z synem w piasku, często bawię się z innymi dziećmi, bo ich rodzice właśnie wolą ławkę niż zabawę i zawsze wtedy staram się jakoś synka uczyć pewnych rzeczy. Wydaje mi się, że robię to nie na siłę, nic mu nie każę, pokazuję różne możliwości.
Jak ona to robi
3 września 2015 @ 12:10
Przykład idzie z góry. Pięknie
Do pewnego momentu siedzenie z dziećmi w piaskownicy ma sens. Mam nadzieję, że niedługo nie będziemy siedzieć z dziećmi w piaskownicy, tylko sami będą wiedzieć jak rozwiązywać problemy. 🙂
Kasia Harężlak
7 września 2015 @ 08:05
Słowa nie nauczą niczego, jeśli nie będą się odzwierciedlały się w zachowaniu rodzica. Ale pięknie jest opisywać dziecku świat, to, jak żyć z innymi ludźmi, jak się w różnych (czesto nowych dla naszych dzieci) sytuacjach zachować. Nie ma w tym nic złego, ważna jest aktywna postawa, o której sama piszesz 🙂
Paulina Wyszyńska
2 września 2015 @ 21:43
Brawo! Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego podejścia. Dlatego, że wydaje mi się normalne i pożądane, a jest spotykane niezwykle rzadko. Często mam ochotę zwrócić uwagę matkom, żeby przestały traktować swoje dzieci jak marionetki. Kiedyś usłyszałam – „Zobaczysz jak będziesz miała własne dzieci”. Ale ja właśnie nie chcę zobaczyć. I tak jak Ty, mam zamiar wybrać cięższy i wymagający więcej poświęcenia, ale bardziej humanistyczny model rodzicielstwa.
Jak ona to robi
3 września 2015 @ 12:12
Mam nadzieję, że starszy nam sił i energii, bo do 18-nastki zostało jeszcze trochę czasu 😉