Szybka instrukcja obsługi mężczyzny
„Jestem dla mojego misia darmową praczką, sprzątaczką, pokojówką, służącą, kucharką, bankomatką, dostarczycielką żywności, serwisantką i co tam jeszcze. Ale w zamian mam chłopa, który jak mi dogodzi, to aż przytomność tracę. A jak oprzytomnieję, to od razu mam tyle energii w sobie, że działam jak nakręcony zegarek szwajcarski atomowy z dopalaczami!”
Taki tekst przeczytałam na jakimś blogu. Zdębiałam. Musiałam sobie tę wypowiedź przeczytać kilka razy. Nie wiem czy to żart, zresztą nawet śmieszny, z pewnością mężczyzna byłby zadowolony u boku takiej kobiety, chociaż po pewnym czasie pewnie „powiałoby” nudą.
Z drugiej strony jednak, trochę mnie ten komentarz oburzył. Skoro kobieta celebruje męczeństwo, to jej sprawa. Może lubi, ale zastanówmy się przez chwilę i zadajmy sobie pytanie: ilu facetów zauważy, ze dzisiaj kupiłaś tulipany zamiast róż, ilu facetów będzie widziało, że wyprasowałaś pranie, wyczyściłaś buty, poszłaś do fryzjera? Czy wyczują różnicę między kupnymi a gotowymi naleśnikami? Ile musimy sobie dodać roboty, żeby poczuć, że „wystarczająco” zarzynamy się z miłości do niego… Żeby poczuć się kochaną, docenioną?
No tak, trzeba chłopowi dogadzać jak tylko się da, przecież nie ożenił się z nami dlatego, że byłyśmy zołzami, wiecznie krzyczącymi i obrażonymi, tylko dlatego, że wykazywałyśmy się intelektem, opiekuńczością, zrozumieniem, troską. Przecież każda kobieta powinna dbać o swojego męża. Powinna myśleć za niego i dopasowywać rozkład dnia do jego kalendarza pracy. Jeżeli facet ma dzisiaj naradę, jak wróci z pracy, powinna czekać na niego pizza, piwo, mecz i najlepiej święty spokój. Wieczorem na pewno nie da jej spokoju, ale dobra żona na wszytko się godzi :).
Pomimo powszechnego przekonania, w małżeństwie nie chodzi tylko o dawanie albo tylko o branie. Chodzi o to, by dawać i brać, a dotyczy to obu stron. Powiedziałabym nawet więcej, czasami trzeba dać z siebie 100%, żeby wyciągnąć więcej i nie licytować się, kto dzisiaj ma wyrzucić śmieci, kto powiedział „kocham cię”, przytulił… Nie jesteśmy już dziećmi, łopatki i wiaderka dawno zostawiliśmy w piaskownicy. Facet, całe szczęście, jest w obsłudze prostszy niż kobieta – to fakt. Jak go pytam, „O czym myślisz” – jest tak, jak powie. Nie ma co się oburzać, że mówi prawdę. W dodatku faceci nie potrafią robić dwóch i trzech rzeczy na raz, a szczególnie zajmować się dziećmi i sprzątać. Swoją drogą, cholernie im tego zazdroszczę…
Jojczenie i gderanie nie jest dla nikogo dobre, więc koncentrowanie się na rzeczach, które partner robi, a nie na tym, czego nie robi, sprawia, że w związku od razu jest lżej. Bo nie ma wystarczą wyznania miłości, które, owszem, są bardzo miłe i potrzebne, i naprawdę robi się przez chwilę ciepło na sercu – okazywanie szacunku i miłości, to raczej podanie ciepłej herbaty, o którą nie prosiłaś.
Podziękowania za małe rzeczy, odwdzięczenie się herbatą, wsparcie – właśnie to daje mi poczucie, że ktoś przy mnie jest.
Więc bądźmy w związkach, kochajmy się, szanujmy, pielęgnujmy, ale błagam, nie bądźmy nadgorliwe. Trzeba zachować równowagę. Można osiągnąć ten sam efekt, wkładając w to zdecydowanie mniej wysiłku. Związek to ludzie, z których każdy jest odrębną osobą, tak samo wartościową i godną.
Tresciwa
1 kwietnia 2016 @ 16:16
Szacunek i zrozumienie jest mega ważne. Co ciekawe te dwie cechy nie zawsze idą ze sobą w parze :). Tekst z leada musiałam „ukraść” i wykorzystać „prywatnie”. Uśmiałam się! Pozdrawiam!
Justyna Kaczor
27 marca 2016 @ 17:18
Super post, wzajemny szacunek jest najważniejszy. 🙂 Pozdrawiam!
Jak ona to robi
6 kwietnia 2016 @ 14:24
Dziękuję 🙂
Olga Komorowska
25 marca 2016 @ 22:07
Ostatni akapit Twojego wpisu każda z nas powinna sobie powiesić na ścianie jako motto 🙂
Jak ona to robi
30 kwietnia 2016 @ 09:10
🙂
Magda Dwa Plus Dwa
25 marca 2016 @ 21:26
Znam nawet mniej skomplikowaną: Pogłaskać, podrapać po brzuszku, pochwalić, dać coś dobrego – na prawdę nie ma nic prostszego, a działa 😉
Jak ona to robi
30 kwietnia 2016 @ 09:10
Dokładnie. Tak mała rzecz a dużo może nam dać 🙂