Życie pisze różne scenariusze
– Optymiści mają łatwiej – mówi do mnie mój wspaniały mąż.
– A gdzie tam łatwiej! – wykrzykuję na głos. Przecież taki pesymista, który widzi wszytko w czarnych barwach, nie jest wcale zaskoczony, kiedy coś mu nie wyjdzie. „Przecież na to zasłużyłem”, „Nic nowego”… A optymista nie patrzy na przeszkody, które pojawiają się na jego drodze. Dąży do celu. Cały czas widzi siebie na szczycie.
Imponują mi ludzie, którzy przyjmują z uśmiechem życie takie, jakie jest. Często im się przyglądam i widzę w nich dzieci. Nie oceniają, nie analizują. Liczy się dana chwila, nie myślą, co muszą zrobić za 10, 20 minut. Taki jest mój przyjaciel. Wielki pasjonat gór, wspinaczek i sportów ekstremalnych. Podziwiałam go, że nie obawiał się igrać z losem. Przez lata wspinał się na szczyty gór. Zapytałam, czy się nie boi. A on: „Nie. Czuję całym sobą sukces, radość, dumę. W trakcie wspinaczki żyję tu i teraz. Poznaję siebie i swoje słabości…”.
Przez wiele lat zdobywał szczyty. Krzyczał: „Jest! Zrobiłem to!”. I nagle w ułamku sekundy, odwracając się, nadepnął na kamień i spadł ze skarpy. W jednej minucie przeleciało mu przed oczami całe życie. Poczuł jeszcze smutek, że już nigdy nie zobaczy rodziny, że nie będzie mógł chodzić po górach. Wyobraźcie to sobie. W jednej sekundzie cała radość została mu odebrana. W jednym momencie jakaś głupi kamień zadecydował za niego, że musi skończyć z pasją, która wypełniała jego życie.
Na szczęście skończyło się na złamanym biodrze i połamanej nodze. Niestety dolegliwości nie pozwalają mu na dalsze podróże wspinaczki. – A mogłem umrzeć – słyszę.
– Jestem kaleką. Moje życie zakończyło się tamtego nieszczęśliwego dnia. Poczułem, co to sukces i upadek. Wszystko się spierdoliło – mówi do mnie z żalem.
Ktoś by powiedział: „Takie jest życie”. Ale on, mimo przeciwności, znalazł sposób, na to, by się nie poddać i nie żyć przybitym do fotela, tylko działać. Wiele miesięcy toczył walkę z samym sobą. Skończyło się tak, że ma protezy, dzięki którym może chodzić. Wiadomo, że to juz nie to samo, bo chodzenia z „balastem” nie można porównać z chodzeniem o własnych siłach. Ciągłe uczucie niepełnej sprawności każdego dnia przypomina mu o kalectwie. Lecz mimo to nadal wspina się po górach. Co prawda wybiera łagodne szlaki i musi być bardziej ostrożny podczas wspinaczek, ale czuje, że wie, po co żyje.
Staram się. Cholernie się staram żyć w przeświadczeniu, że życie to jedna wieka niewiadoma, a to, jak je przyjmiesz, zależy tylko od ciebie.
Ale są takie dni, kiedy wszystko zaczyna ci się w miarę układać, a tu nagle dostajesz informację od lekarza. To, czego nie chciałeś i nie chcesz się spodziewać – w życiu znów pojawia się jakiś nieproszony gość. Lista badań, szpitale, operacje, wszystkie wspomnienia wracają, tak, jakby to było wczoraj. Pomimo smutku, goryczy, jestem silniejsza. Wiem, co mnie czeka. Przecież wiem, jak wejść z balastem na własny szczyt góry. Nie poddam się. Przecież to tylko zły wynik. Tylko zły wynik.
Kocyk – La Millou/ Bluzka – Reserved/ Spodnie- Zara
m_madzia
19 listopada 2015 @ 11:16
O tak, to prawda, życie pisze bardzo różne scenariusze.
Ja też mam teraz bardzo wyboistą drogę przed sobą, zdaję sobie sprawę z tego, że będzie bardzo ciężko, ale światło w tym długim tunelu, pozwala na patrzenie na to wszystko w jaśniejszych barwach 🙂
Agnieszka
10 listopada 2015 @ 10:32
Jest w nas ogromna siła, choć mamy zwyczaj o niej zapominać. Wszystkiego dobrego, tylko na to zasługujecie :*
jedz z apetytem
8 listopada 2015 @ 14:10
Fajne chlopaki ;))) Sliczne zdjecia i myslmy pozytywnie 😉
Ewa - SzybkaPrzemiana
8 listopada 2015 @ 10:14
Piękne zdjęcia, zwłaszcza te ze stópkami 🙂 Pozdrawiam.
Jak ona to robi
8 listopada 2015 @ 11:50
Dziękuję :*
Beata Redzimska
8 listopada 2015 @ 08:10
Daje do myślenia, tak to jest że zawsze trzeba czemuś stawać czoła, życie. Pozdrawiam serdecznie beata
Jak ona to robi
8 listopada 2015 @ 11:51
Samo życie. 🙂
Lou
7 listopada 2015 @ 21:41
bardzo bliski dla mnie post….
Jak ona to robi
8 listopada 2015 @ 11:51
mam nadzieję, że choć trochę budujący