Chcesz mieć szczęśliwe dziecko? Najpierw zacznij od siebie
Ostatnio spotykam się z koleżankami na Facebooku. Rozmawiam w ten sposób z Anią i Magdą, bo obydwie są chore i nie mają czasu. Wiadomo, lepiej jednak spotkać się na kawie, bo czas, który przepływa mi między palcami, tracę właśnie na portalu na literę „f”.
Zawsze mam do siebie pretensje, bo przecież miałam wejść tylko na chwilkę, „tylko coś zobaczyć”. Jasne. I tak niebieska strona pochłania mnie na kilka godzin… A później pluję sobie w brodę, że przecież mogłam w tym czasie pomalować paznokcie, przeczytać tę książkę, która stoi od miesiąca na nocnym stoliku i zaczyna już robić za podkładkę pod kubek… Wszystko, żeby tylko nie zostać ze sobą sam na sam i nie docenić siebie, nie porozmawiać ze sobą i nie powiedzieć sobie: „Fajna laska jesteś”…
„Musisz dbać o siebie, żeby mieć siłę na dzieci” – tak mówi moja mama.
Szukam ciszy i czasu tylko dla siebie, ukrywając się w sypialni. Dzieciaki szybko mnie tam wywęszą, mimo że drzwi są zamknięte na klucz. Zamiast wsłuchiwać się w siebie, słyszę pukanie i (po raz setny) głos mojego synka: „Mama pracuje”. Skomlenie pod drzwiami („Mamo, mamo, co robisz? Pracujesz?) nie ustaje. I tyle mam ze swojego „świętego spokoju” Spokoju, który przecież miał się przyczynić do tego, że będę bardziej kochająca mamą. Cierpliwszą, wyrozumialszą…
Zamiast śledzić wszystkie trendy wychowawcze, wolę zająć się sobą, bo to właśnie ja mogę dać dziecku więcej niż rady z najlepszych poradników.
Emocje
Jest mi smutno, coś mnie boli – słowa, które, chociaż wydają się błahe, trudno wypowiedzieć. W końcu my, rodzice, w oczach dzieci jesteśmy superbohaterami. Zawsze uśmiechnięci… A może tylko kreujemy się na takich?
Czułość
Przypomina mi się historia mojej koleżanki. Jej mąż podszedł do niej i pocałował ją, kiedy myła naczynia. Upuściła dzbanek, który się rozbił. Zaniepokojone dzieci przybiegły do kuchni i zapytały, co się stało. „Tata mnie pocałował”. No właśnie. Tak rzadko pozwalała sobie na okazywanie emocji, czułości, że buziak z zaskoczenia okazał się czymś nienaturalnym. Odpuśćmy sobie wszystkie książki o odczuciach dzieci i o wsłuchiwaniu się w to, co pociecha ma do powiedzenia, dopóki sami nie pozwolimy sobie na okazywanie emocji – tak smutku, jak i radości i miłości.
Dobre uczynki
Nie pomogę, nie zrobię. „Pewnie ma w tym jakiś interes”. Te wszystkie słowa, które wyciekają jak jad i za które są odpowiadamy my, dorośli. Nie mówię, że wszyscy, ale większość. Jeżeli myślisz, że nie wpływają na naturalną dziecięcą empatię i dobroć, to jesteś w błędzie. Dzieci obserwują, kodują wszystkie nasze zachowania i słowa. Pamiętaj o tym, kiedy Twoje dziecko zapragnie zrobić coś dla kogoś. Zastanów się, czy tekst: „Ile razy możesz malować tę laurkę dla babci?” nie podetnie dziecku skrzydeł. Przecież 1001 laurka jest dla dziecka tak samo ważna, jak ta pierwsza.
Ćwiczenia fizyczne
Zamiast zawiązywać sznurowadła w butach do biegania, zawiązujesz sadełko na brzuchu. Ale dzieci to co innego. Przecież muszą iść ćwiczyć, być wysportowane, w końcu cukrzyca, dieta… A Ciebie to nie dotyczy? Może i przez pierwsze kilka lat dzieci będą naiwnie słuchały zaleceń rodziców i z zapałem zapiszą się na balet i piłkę nożną. Ale może być tak, że za kilka lat zapytają „Mamo, a ty dlaczego nie ćwiczysz?”.
-Wiesz synu, tak jakoś wyszło…
Ocenianie
„Jestem głupia, że to zrobiłam”, „gruba jestem” „pustak ze mnie” „taka blondyna ze mnie” Takie niby żartobliwe komentarze, które wcale nie są śmieszne. To inaczej agresja wobec samej siebie i negatywne nastawienie do siebie. Nie nauczysz w ten sposób dziecka, by pozytywnie spojrzało na świat i doceniło siebie. A gdy dorośnie, mama, która się pomyli, źle coś zrobi – będzie głupia…
Wszystko, o czym piszę, to tak naprawdę tylko garstka błędów, które same popełniamy. Więc, zamiast czytać kolejną książkę na temat rodzicielstwa i podnosić swoje kwalifikacje, które z pewnością masz, nawet bez tych wszystkich lektur, olej je i zajmij się sobą. Ciałem, duszą, psychiką. Gwarantuję Ci, że skorzystasz na tym nie tylko Ty, ale i dzieci.
Olga Komorowska
28 lutego 2016 @ 18:19
Dokładnie :-). Jesteśmy wzorem dla dzieci. Czy tego chcemy, czy nie.
Kobietapo30
25 lutego 2016 @ 09:33
Dzieci widzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje…I to jest piękne i straszne zarazem 🙂 Mnie to strasznie motywuje do pracy nad sobą 🙂
Asia Borowiec
23 lutego 2016 @ 09:52
masz rację 🙂 postaram się znaleźć dzisiaj dla siebie czas, może nawet malnę sobie paznokcie 🙂
Jak ona to robi
29 lutego 2016 @ 11:30
Tak mała rzeczy a zmienia nastrój.
Slow Mama
19 lutego 2016 @ 10:40
Haha. Dobiłaś mnie! Otóż to! Ciągle mówię… synku nie jedz tego, bo nie zdrowe. Za to wcinam sama po kątach. Nie oglądaj tyle tv, sama oglądam. Nie denerwuj się bo nie ma o co, a sama się wściekam (nie rzadko na jego oczach). I gdzie wzór? Gdzie szczęście, które powinno zarażać? Chyba się zgubiłam.
Jak ona to robi
19 lutego 2016 @ 17:46
Bo chipsy, popcorn i inne niedozwolone rzeczy je się wtedy, kiedy dzieci pójdą spać 😀
Magda | Skrytka Magdaleny
19 lutego 2016 @ 09:42
Oj tak 🙂 Dzieci nas kopiują i musimy być dla nich wzorem. Baaaardzo mi się podoba Twój wpis 🙂
Iza
19 lutego 2016 @ 09:28
Myślę, że wszystkie mamy znają to powiedzenie „szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko”. To nieprawdopodobne, że i tak o tym zapominamy. Nawet nie, my nie zapominamy, tylko świadomie to zaniedbujemy. Odpuszczamy. I okazuje się, że dla wielu z nas właśnie to jest najtrudniejsze w rodzicielstwie – dbanie również o siebie i swoje potrzeby. A przecież jako rodzina, tworzymy naczynia połączone. 🙂
Jak ona to robi
19 lutego 2016 @ 18:02
Dokładnie. I to chyba jest najtrudniejsze. Bo wiemy doskonale jak się opiekować dziećmi, jaką książkę im przeczytać do snu , a o sobie zapominamy.
Bo przecież my sobie damy radę, a dziecko potrzebuje nas – rodziców.